28 września 2009

(...)

"...i nigdy nie wiesz mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią
czy ostatnia pierwszą..."
x. Jan Twardowski

27 września 2009

Bo to się właśnie tak zaczyna....

Miłości nie uczymy sie z książek. Miłości nie uczymy się z filmów. Miłości uczymy się z życia. Miłości się uczymy i tworzymy ją jednocześnie. Nikt z nas nie ma jasnej odpowiedzi czym ona jest, choć tak wiele słów na jej temat i melodii powstało, to wciąż każdy szuka swojego pojęcia miłości.
Dla mnie miłością jest to co sprawia, że jestem tu i to ma sens. Sens czyli powód, istota, konsekwencja. A zaczęło się od braku miłości, od jej poszukiwań, pragnienia, pożądania. Skomlące dziecko nie może nic więcej jak tylko przyjmować to co daje mu świat dorosłych. Nic ponad gest, akceptacje, miłość, odrzucenie, zapomnienie. Nic ponad to czym świat dorosłych się staje z biegiem lat, w trakcie których uciekamy - my dorośli - od istoty naszego bycia do nieistotnego posiadania. "Mieć czy być" nie zostało wymyślone kiedyś tam, ot tak sobie. To także wzięło się z jakiegoś początku, z jakiegoś braku, z jakiegoś pragnienia.
Brak miłości może poprowadzić przynajmniej dwiema ścieżkami do przodu - zaprzeczenia miłości lub usilnego jej tworzenia, poszukiwania. To, jaką ścieżkę obierzemy przyniesie później, w latach dorosłości efekty. Upragnione, lub takie, jakich nigdy byśmy nie chcieli.

Kompletne zaufanie, droga wiary, jaką było mi dane poznać w latach dojrzewania sprawiły, że dziś patrzę na Ciebie oczami miłości i akceptacji. Wiem jak trudno jest kochać, jeśli się nie jest kochanym, jak ciężko dbać o własne szczęście jeśli się go szuka, nie znając go. Dane mi było doświadczyć wszystkiego co dziś pozwala ochronić Ciebie w moich ramionach absolutną empatią i miłością. Niezależnie od tego gdzie jesteś.

Lata odrzucenia i barku akceptacji jakich doświadczyłam dziś ukazują mi jak ważny dla dziecka jest tato i mama, którzy się kochają. Jak ważna jest ich wiara w samych siebie, w ich miłość i sens ich wspólnego życia. Jak ogromną moc ma szacunek i nieograniczona niczym akceptacja. Dziś wiem, że zawsze gdy odchodzisz - ranisz. Wiem też, że i z tego mogą narodzić się dobre owoce. Bo każdy z nas - Ty, ja, dziecko, które dziś jeszcze niewiele wie, każdy jest wolnym człowiekiem, powołanym do miłości. Jeśli każdy z nas o miłość zadba - osiągnie stan błogosławionej wolności. Jeśli pozostawimy nasze życie samemu sobie, bez determinacji i odpowiedzialności, bez akceptowania i wybaczania - zaczniemy się skupiać na świecie, na który nie mamy wpływu. Wtedy sami siebie możemy pogrążyć.

Dziś w nocy w moim życiu wydarzył się cud. Moja miłość ku drugiemu człowiekowi wygrała. Dając bezpieczeńśtwo, dobroć i zawsze otwarte ramiona - przyjęła to co jakiś czas temu musiało przeistoczyć się w zgliszcza zapomnienia. Dziś wiem, że miłość jeśli jest - jest na zawsze, niezmiennie miłosierna, czuła i empatyczna. I nawet jeśli ludzkie drogi się zaledwie krzyżują - miłość może istnieć i istnieje.

Takich nocy, jak ta, jaką było mi dane dziś przeżyć - jest więcej na naszej ziemi. Takich osób, które przepełnione są miłością i akceptacją jest więcej. Dobro jest na świecie i czułość i miłość i bezpieczeństwo. Świat jest pięknym kwiatem. Sensem życia człowieka jest to aby każdego dnia pomimo szarości poranka otwierać oczy i dostrzegać wschód słońca.

Wam A.W., A., T.G.

25 września 2009

Dotykaj

Siebie

Jego
Teraz
Za chwilę
Bez końca
Czule
Mocno
Zdecydowanie
Zawsze

24 września 2009

A ja płynę

A ja płynę
Przez krainę łez i rozterek
kołysząc się niczym trawa morska
lecz stoję twardo zakorzeniona
w życiu
A ja śpiewam
Skowronkom towarzyszę w pieśni miłości
bezpowrotnie upragnionej
na zawsze
A ja jestem
Niczym
Wszystkim
Jestem


Przyglądając się ludziom dostrzegam wciąż te same źródła. Źródło lęku, niepewności, braku akceptacji. Sama uczestniczę w tym życiu, nie mogę zatem obserwować go tak jakbym chciała. Może kiedy zostanę aniołem - będzie to możliwe. Teraz jednak otulając się ciszą każdego wieczora dane mi jest spostrzegać to co przeciętnemu, zabieganemu człowiekowi jest nieznane, niedostępne wręcz. Widzę wolność, która nie jest teorią. Widzę miłość, której przypisuję absolutny prym w tworzeniu dobra. Widzę delikatność nieśmiałą w oczach osób, które łakną czułości, akceptacji, utulenia. Dane mi jest kochać tego, kto pragnie być kochanym, pozostając w wolności.
Gdy wieczorem spoglądam w gwiazdy, doświadczając w ich obliczu pełnego bezpieczeństwa uświadamiam sobie jak wiele w życiu ode mnie zależy. Pierwotne uposażenie, jakie otrzymuję rodząc się w świecie jest jedynie moim początkiem, jest pójściem w świat z węzełkiem podstawowych przymiotów, które w życiu maja się mnożyć. Ja jednak niosę ów węzełek z bibelotami i ja wprawiam je w ruch. Lub też - nie czynię tego.
Kiedy dostrzegam siebie w tym obrazie - widzę mijane osoby, widzę ich twarze, dłonie, zamyślenie i koncentrację na tym, na co nie mają wpływu. To taka delikatna porażka człowieka. Ta zaduma, której ścieżka prowadzi nas w świat nam nieposłuszny, zamiast wprowadzać w krainę wewnętrznego piękna i siły. Widzę wówczas właśnie jak człowiek się gubi, jak tęskni za bezpieczeństwem, które bezpowrotnie utracił i nie potrafi go odzyskać. Widzę jak człowiek ucieka od siebie, nie doświadczając miłości, jak szuka słabości w świecie, w innych ludziach by tym samym dać sobie minimum poczucia, że jest ważny. Samookaleczenie powodowane brakiem miłości.

Kiedy wsłuchuję się w słowa osób, z którymi dane mi jest przebywać - czerpię z nich mądrość, daję im radość. Gdy mogę wysłuchać choćby kilku słów o życiu, o istnieniu, o interpretacji - mogę pokochać bardziej. Gdy zaczynam mówić - to już pragnę miłować by nie tracić czasu na słowa pozbawione serca. Gdy wpatruję się oczami pełnymi błękitu w człowieka - oblewam go ciepłem i akceptacją.

Te słowa, tak spokojne, tak delikatne i tak permanentnie potwierdzane wypływają ze mnie zawsze gdy na chwilę zatrzymam się by pokochać. Zatrzymaj się ze mną. Dołącz do mojego korowodu życia szczęśliwego, odnajdując swoją, osobistą drogę.

Utajenie

Kiedy słów brakuje by logikę potwierdzić swoim istnieniem piszą się słowa bezbarwnie kolorowe. Ot tak się piszą, bez ładu ni składu. Któż słowo pojąć może? Ty? Ja?
Kto zapadnie w odmęty szału, którego okiełznać się nie chce?
Ciągle gdzieś lęk si jawi. Ot taki sobie lęk jak strach na wróble. Nic nie może. Nic nie umie. Sił nie ma, a straszy.
Zmysły prowadzą. Dłoń do przodu wyciągnięta. Dotyka. Mur. Pierś. Twarz. Kwiat. Szyba. Bezmiar.
Za zmysłami podążać rzecz piękna. Jak czułość co muska delikatnie szmery życia.
Za zmysłami kroczyć i nie kwilić, nie lękać się piękna.

Otulaj się delikatnie moim istnieniem. Otulaj pięknem ciszy i spojrzenia. Otulaj pragnieniem, pożądaniem, byciem. Niech nie kwili już Twoja samotność. Jesteś. Bądź. Nie ustawaj. Trwaj. Trwaj we mnie. Ja trwać pragnę w Tobie. Trwajmy.

Chodź

Nie obawiaj się
Ani ciszy
ani miłości
dotyku
ni spokoju

Podaję Ci dłoń
Słowo daję Tobie jak dar
najpiękniejszy
ze mnie samej

Jestem tu
dla Ciebie
dzięki Tobie
poprzez Ciebie

Nie czekaj
Śmierć nadejdzie sama spokojnie
Otuli sobą

Teraz żyj!

Namiętność do istnienia
Ptak
Wolny

Smutek?
Radość?
Szczęście?
Wszystko
Ty cały!

Cierpisz - to zadanie
Radujesz się - to zadanie
Żyjesz - to zadanie

Tobie

Uciszenie

Pył pragnienia westchnienia
Smak nasycenia niedosycenia
Pragnienie gorejące
Szepty okalające życie
Przebywanie
Ot tak
Z natury swej
Cisza
Milczenie
Dotyk
Smuga
Zachwyt

22 września 2009

Kroki

Nie ma sensu krok postawiony bez miłości.
Radykalne to są słowa ale z dnia na dzień łykam cząstki życia coraz bardziej potwierdzające ich sens. W miłości zawarte jest całe piękno. Całe dobro, z którego wynika chęć do życia, miłowania, odpowiedzialności, do kochania.
Nie ma sensu krok postawiony bez miłości jeśli nie jest miłości poszukiwaniem. Nie każdy z nas już dziś wie czym ona jest. Nie każdy pojmuje kochanie drugiego człowieka. Nie każdy pojmuje, że siebie samego kochać trzeba najpierw by kochac dalej, w wolności, dobroci, bez zazdrości, ograniczenia.
Nie ma sensu krok postawiony bez miłości gdy jego celem jest coś innego niż sama miłość. Tak po prostu. Zwyczajnie.
Życzę Ci odwagi do miłości.

17 września 2009

Kolejność wydarzeń

Najsampierw było cierpienie. Lata cierpienia bez odpowiedzi na zadawane pytania. Liczenie dni do kresu, oczekiwanie go, prowokowanie... Brak zrozumienia, samotność pisząca wiersze i słowa w pamiętniku. Stosy zapisanych zeszytów, które należy może dziś spalić. Czy należy - nie wiem? To część historii...
Potem czas poznawania, szukania, nauki. Czas dostrzegania wartości, wiary w dobro, wiary w sens. W sens życia, dobroć ludzi, sens istnienia. Lata poszukiwań siebie i innych, ryzykowania, podejmowania kroków z lękiem po to tylko by iść za intuicją. Nie było nic poza nią.

Potem życie. Egzaminy kolejno zdawane. Jak na uczelni. Jak w indeksie kolejne wpisy i oceny. Jednowzroczne opinie. Bez możliwości negocjacji.
A serce wciąż parło przed siebie. Niechętnie. Z lękiem coraz to nowym. Skrzydła podcięte. A intuicja wciąż namawiała by iść. Czy można było nie iść? Stanąć okoniem? Czy można było inaczej niż po swojemu? Czy maski naprawdę istnieją? Może to jedynie złudzenie, że ukrywamy samych siebie. Może jedynie nie umiemy siebie, nie znamy. Może większość z nas pozostaje na etapie poszukiwania? I to jedyny powód owych masek, o których wciąż mówimy wokół?

A potem punkt zero. I tego punktu nikt już naruszyć nie może.
Emanacja radości, miłości i realizacji....
Może nie każdy predystynowany jest do szczęścia. Nie wiem tego. A może każdy ma szansę by być szczęśliwym w swoim świecie? Ja chcę wierzyć, że każdy ma swoją szansę. I to nie jedną. Chcę wierzyć, że nie jesteśmy bezwolni, nie jesteśmy pionkami na planszy świata, ale kreatorami, designerami, osobami wyposażonymi w wolę i wolność.
Chcę wierzyć, że każdy z nas jest tu po to by kochać i być kochanym. W tym widzę sens. Braki jakie mamy po to są by mogły być wypełnione przez życiowych przechodniów. To jak akt miłości kobiety i mężczyny. Akt wypełnienia. Pełnia.
Nasze tęsknoty, feromony, trudności, radości to wszystko po to nas doświadcza byśmy w całości mogli być nie tylko świadkami ale i głównymi odbiorcami i twórcami pełni. Jedyne co do nas należy to nie omijać siebie samych, nie zostawiać bezładnie porzuconych bo cały świat ważniejszy od naszych spraw. Czemu samych siebie tak zaniedbujemy? Czemu?

Punkt zero to stan absolutnej równowagi. Nie pytasz już o sens. Wiesz zwyczajnie, że on jest. Nie szukasz akceptacji bo zwyczajnie ją masz. Nie szukasz miłości ale zaczynasz nią emanować. Punkt zero to punkt wolności, gdzie będąc kimś - stajesz się nim absolutnie świadomie.

Są rzeczy, których sens widać dopiero po jakimś czasie. Może w niektórych przypadkach nie jest nam dane by go poznać bo nasze zadanie polegało na czymś innym, albo sami nie daliśmy sobie szansy zrozumienia, przeżycia. Czasem jednak wyjaśnienia przychodzą jak fala dobrych promieni słońca. Jeden za drugim łagodnie tuli całe nasze ciało, aż przenikają nas dreszcze urokliwe. Bo wtedy zaczynamy wiedzieć. Wtedy już nie mamy potrzeby zadawania pytań. Wtedy akceptacja świata i miłość do niego pochłania w całości i serce i rozum. Wtedy zwyczajnie miłujesz. Jesteś by miłować.

Każdy z nas jest ważnym ogniwem. Każdy nauczycielem i uczniem. Każdy pragnie miłować i być miłowanym. Tak mówi mi serce.

Mijanie

Czasu mijanie
Ciała mijanie
Myśli mijanie
Bytu mijanie
Mijanie
Czekanie

Im więcej czasu przemija - znajduję więcej dobra. Więcej miłości wokół dostrzegam, chęci bycia sercem, a nie goryczą. Pragnienie serca z dnia na dzień staje się siłą kształtującą sposób myślenia.
Czasem trzeba odejść, zostać lub zostawić. Czasem milczeć. Choć wcale tego nie chcemy. Ale czasem to jedyny sposób by oddać się przestrzeni bez granic. By ją objąć sobą, by w niej się zapomnieć. Czasem trzeba odejść by zaistnieć.

Kochanie, miłowanie, pragnienie, zbliżanie - to wszystko po to jest by było pięknie i szczęśliwie. Z dnia na dzień spotykam na twarzach ludzi uśmiech i smutek jednocześnie. Jak jakiś melanż dwóch istot w jednej. To nie jest wojna, to nie jest walka, to jest współistnienie. To jest pełnia.
Niczym punkt zero - totalnej równowagi, początku i końca w jednym zarysie, w jednym istnieniu. Miłość niesie sens trwania, przemijania, bycia. Miłość nadaje barwę słowom, moc ich znaczeniu, dodaje sensu relacjom, tym co trwać mają zaledwie chwile i tym co są na zawsze. Bo i jedne i drugie są potrzebne.
Nie ma pustki. Ciebie nie będzie - nadejdzie ktoś inny. Mnie nie będzie - ktoś inny stanie na moim miejscu pisząc własna historię. Jest przenikanie. To co z Ciebie we mnie - tu już pozostanie niezapomniane. To co w Tobie ze mnie, nawet jeśli myślą tylko - tam już pozostanie. Moje milczenie jest także trwaniem. Moje słów pisanie jest także istnieniem. Mojego ciała otwarcie jest istnieniem.

Gdy wszystko staje się elementem całości - wszystko staje się niezbędne. Twoje słowa, tęsknoty, smutki i radości, Twoje chęci i niechęci - wszystko to jest po to by służyć Tobie i tym, co maja szansę z Tobą przebywać. Jesteś uczniem i nauczycielem jednocześnie. Jesteś i to jest wartość absolutnie najważniejsza.
To jest właśnie mijanie.

Mijanie słów, ciał, spojrzeń, istnień, zapomnień. Mijanie dotyków, muśnięć, myśli, milczenia, chwil wspólnie lub samotnie spędzonych. Mijanie rozmów, dźwięków, maźnięć pędzlem. Mijanie jest dobrem. Jest przepływem, wspólnotą, wolnością. Mijanie daje miłość. Miłość pozwala mijać.

Mamka

Ciało jej ciepłe emanuje dobrocią. Zmęczone dłonie, oczy spragnione spokoju wtulają się w jej powab. Jest cisza, spokój, jest już bezpiecznie. Ciało mamki jest jak ofiara. Jest jak dar z siebie. Ciało mamki bezpiecznie otwiera swe podwoje, pokornie pierś odkrywa i łono by miłość emanować mogła każdym diamentowym oddechem. Każde spotkanie ciał, skóry rozmowa przywdziewają blask księżyca. Tęsknota za jego tajemnicą roztacza się nad kochankami gwiazd. Perła. Perła dotknięta kresem jest i początkiem. Siła spotkania przemienia natury dwie w jedną, bez końca. Płomienne oddechy ze sobą spojone i oczu spotkanie, uśmiechy owiane dreszczem. Jasność, blask, ciepło bezpieczne. Wszystko powabne, zmysłami oblane, jak miękką tęczą, radości obrazem. I piękna. I dobra. I rozkoszy.

15 września 2009

Fala

Fala słów wypowiedzianych nocą oplata me ciało. Skąd. Dokąd. Muśnięcia obiegły naskórek. Poezja miłości żar wznieciła ogromny. Tak cicho było. Tak spokojnie. Tak zupełnie naturalnie.
Dane nam było kilka fraz z życia namalować kształtem ust. Dotknąć piersi... dłoni... Poczuć ciepło i czułość. Szał.
Po wielu zatroskanych chwilach istnienia pojawia się świt. Oplata zmysły, prowokuje kolejne bicia serca. Dotyk. Tęsknota. Słowo. Muśnięcie. Ileż! Ileż jeszcze! Całuj bez końca! Dotykaj sobą i pragnij! Jeszcze! Jeszcze pragną drżenia strumienie. Skowyt wydobywa się z ust. Nikczemne, bezwstydne spojrzenie wciąż lgnie do dotyku, do tańca splotu. Niech nie kończy się chwila ta. W niej umrzeć można.

13 września 2009

Ours

Nic nie dzieje się przypadkowo. Spotkane osoby, lub te, których wciąż spotkać nie możemy. Zdobyte cele, lub te, które pozostają zaledwie w sferze marzeń. To, że żyjemy jak i to, że odchodzimy. To, że spotykając się z drugim człowiekiem czujemy podniecenie lub zwyczajną obojętność. To również - kogo w życiu omijamy.

Nie wiem skąd ta nieprzypadkowość się bierze. Im więcej o niej myślę i rozmawiam na ten temat, tym więcej poznaję wyjaśnień. Czy jednak ja ich potrzebuję?
Nie potrzebuję ich do tego by życie przeżyć odnajdując sens w każdym dniu. Wystarczy, że zaszczepiony we mnie entuzjazm i miłość do życia, do ludzi każdego dnia rozpalam niezależnie od okoliczności. Wiele lat błąkania się po świecie, poszukiwania własnej tożsamości, talentów, cech i wszelkich elementów, które stanowią o tym kim się staję z dnia na dzień - pokazały mi co jest moją wartością niezależną od czegokolwiek i od kogokolwiek. Nawet ode mnie samej. Poznanie tej wartości zaś nadaje sens, który do tej pory był mi nieznany. Uświadomienie jej sobie nadało mi jedyne w swoim rodzaju znaczenie i niezłomną niepowtarzalność.

Nowe doświadczenia ukazują nam nas samych w nowym świetle. Nasze reakcje często niejasne i nieprzewidywalne wskazują jak mało siebie znamy. Stają się szansą poznania samych siebie. Często bowiem skupiając się na wadach społeczeńśtwa, systemu, świata - zapominamy dostrzec istotę jednostki. Zapominamy bezpruderyjnie zająć się zwyczajnie sobą. Myślę, że to błąd. Myślę, że warto poświęcić czas własnemu odkrywaniu, poznawaniu swoich reakcji, norm, uczuć, ciała, pragnień i wszystkiego co wskazuje kim naprawdę się stajemy.

Każdy z nas jest odrębnym i niepowtarzalnym "ja". Można je stłamsić poprzez bezmyślne wtopienie się w masę. Można jednak świadomie kształtować własne szczęście.

12 września 2009

Alter

Na wszystko jest czas. Na bycie, istnienie i odejście. By nowej użyczyć światu przestrzeni. I nawet jeśli boli to co jest - warto to wziąć za rękę i iść dalej. We dwoje raźniej.
Wciąż zaskakuje nas odmienność, a tak bardzo samych siebie przekonujemy żeśmy otwarci. Wciąż zaskakuje nas inność mimo, że sami czujemy się outsiderami. Wciąż się niby uczymy ale poza zdobytą wiedzą świata nie dostrzegamy. Wciąż i wciąż bez końca.

A ja idę swoją drogą. Niezbyt mądrą ni inteligentną. Tak sobie kroczę nieelokwentnie. Tak w obłokach trochę, a trochę w marzeniach. Stopy dotykają ziemi, choć ta taka jest nieczuła na dotyk. Odkrywam swoje myśli, swoje przestrzenie. Uczę sie kim jestem. Gdy Ciebie poznaję jestem kimś. Gdy Ciebie już znam - jestem kimś innym.

Otwartość. Lepiej jej nie deklarować jeśli sie jej nie ma. Lepiej w ogóle nie deklarować i nie oczekiwać. Lepiej płynąć ot tak, jak wiatr zawieje i chłonąć. W nieskończoności nieprzewidzianych sytuacji można dostrzec siebie i swój świat. Ten niebieski, wymażony, olśniony.

Tobie. Sobie. Nikomu.

11 września 2009

Potrafię

Bo ja potrafię
skoczyć z nieboskłonu istnienia
obudzić się z rozluźnionymi dłońmi
Podać rękę złoczyńcy
Dać szansę
Kochać ot tak
za Bóg zapłać
żyć
Potrafię

10 września 2009

Wystawa słów

Zdjęłam bransoletę i usiadłam pomiędzy poduszką i prześcieradłem.
Teraz siedzę.
Zastanawiam się kim jesteś. Czarem myśli czy bluźnierczym pożądaniem. Jesteś kobietą czy mężczyzną?
Patrzę w Twoje oczy i Ciebie słucham. Opowiadasz mi siebie jakbyś jedyne życie miał i właśnie je kończył. Mówisz o sosnach, dzieciństwie, krwi i śpiewie. Milczysz czasem. Wtedy Twoja dłoń łapie zapalniczkę. Nie ma! Kieszeń. Wstajesz. Odwracasz się. Znajdujesz. Papieros w drugiej dłoni czeka niecierpliwie. Zapalasz.
Uśmiechasz się mimowolnie bo dobrze Ci ze mną. Bezpiecznie. Bez formy.
Salwa słów bije drobiny powietrza pomiędzy nami. Wątki przewijają się bez końca i postoju. Wciąż Ty jesteś autorem mojej twarzy i myśli.

Śpię.
Szarość snu sprawia, że natychmiast wyjmuję go z pamięci, odstawiam na półkę, której nie sprzątam, budzę się i żyję. Wsiadam w auto. Odruch. Kolejność wydarzeń. Gonię. Nie słucham. Słyszę istotę. Na prawo pola, maki latem, wiosną odbicie słońca.
Jestem. Tworzę. Wracam.
Wchodzisz we mnie spokojnie. Widzę twarz. Czuję smak i zapach. Szał. Płyn. Wzajemność szczegółów myśli. Wino. Ponownie. Inaczej. Nie widzę już Ciebie. Zaufanie. Obłęd westchnienia. Falowanie. Wrzask. Fenomen gorąca i zimna pasji.

Każdy ma swoją prawdę. Malujesz jej oblicza bo potrafisz, ja robię zapiski.
Kochać mogę byle kogo bo byle człowiek chce miłości. Jak gar zupy po kilku dniach bez jedzenia.
Niełatwo jest mówić i żyć nie jest łatwo. Czując moje ciepło mówisz. Sekrety, tajemnice. Opowiadasz i tworzysz. Oddajesz się im jak w chwili spijania nektaru miłości. Oceniasz. Tak bardzo boisz się oceny. Oceniasz.
Uśmiechasz się niepewnie. Bez jadu i bez blasku. Wciąż opowiadasz mi swoje historie.

Tańczę.
Nie zaprosiłam jeszcze nikogo. Tańczę nago. W blasku świec, ciemności, dnia. Zwyczajnie. Przy muzyce tańczę. Czuję ją więc tańczę. Śpiewałam. Już tańczę. Tylko.
Powtarzam się. Tak. Wiesz czemu?
Bo wciąż pojawia się nowy byt do kochania. Kolejny obdarty ze snu, z miłości. Kolejny twardziel pozbawiony duszy. Najczęściej zbyt mądry by zwyczajnie zacząć słuchać i przyjmować.
Niebo. Wschód i zachód. Szelest pragnień i tęsknota za złudzeniem. Złudzenie absolutem zaś jest realnym. Znasz nierealny absolut?
Ty odejdziesz. Już słyszę rzepę, kurtkę.
Za chwili ktoś zapuka.

Tym razem to ja opowiadam.
Kolory i kształty opowiadam jakbyś ich nie widział. Nie widzisz ich.
Badasz moje ciało. Głos myśli już znasz. Oczy Twoje patrzą na mnie wnikliwie. Bez urazy, skrępowania. Patrzą. Ta przestrzeń między szyją i stopą. Ona wzbudza Twoją ciekawość. Wąskie usta potem.
Opisuję niebo w deszczowy dzień i słoneczny, taki gdzie nieba niemal nie widać.
Ciemno już. Prowadź. Nic nie widzę.
Światło w łazience. Przepalona żarówka.
Zapomniałem.

Chciałabym

Przeczytać słowa ukojenia.
W oczy Twoje spojrzeć.
Mieć wciąż marzenia.
Istnieć na wieki.
Odejść z uśmiechem.
Czas mieć zawsze.
Drzwi mieć otwarte.
Iść.
Poczuć Ciebie.
Posiąść wieczność.
Chcieć więcej i więcej.

7 września 2009

Słowa poranka

Przy kawie spijam słowa nocy. Poranne wspomnienia pozostają blaskiem na twarzy. Nowy dzień nastał. Swoimi się on rządzić będzie prawami, lecz i ja będę mieć wkład w jego jakość. Należy on do mnie. Bez zatrwożenia i lęku, bez chciwości i destrukcji, z lekkością miłości, pożądania i piękna. Takim się stanie mój piękny dzień.
Moje dłonie napiszą słowa, które wymyśli głowa. Mój umysł naświetli co gra w duszy podświadomość. Wiara napełni niebanalną magią, żyć będę jak chcę. I wygram.

Nawet jeśli słowa moje to chaos, bezdźwięczny brzdęk myśli - sa one prawdziwe na ten czas.
Nawet jesli negujesz ich wartość i mamisz się ułudą - są moje.
Nawet jeśli nie wierzysz w nic - ja wierzę i dlatego tu jestem.

Poranek daje nowe szanse. Daje nowy promień nadziei i rozkoszy. Poranek, nowe spojrzenie w lustrze, choć starym, a jednak nowe... Nowe spotkanie z osobami, tymi co zwykle - jednak nowe. Nowy poranek to nowe paznokcie, nowa bielizna, nowe pragnienie, nowy zwyczaj. To co może być nowe - staje się takim. To co ma wartość niezłomną - w takiej pozostaje. Poranek daje nową szansę. I ja ją wykorzystam:)

Czerwień

Czerwień czerwona
Czerwień oddana
Czerwień paznokcia
Czerwień wina
Czerwień miłości
Czerwień róży
Czerwień koronki
Czerwień świeczki
Czerwień namiętności
Czerwień rany
Czerwień wschodu
Czerwień zachodu
Czerwień czerwona

6 września 2009

Śnienie

Cyk, cyk, cyk.
Cisza otacza Twoje ciało, blask, miniony dzień. Cisza.
Szeptaniem obejmujesz ukochaną myśl, nadzieję, miłośc. Szeptem.
Szum muska Twe ucho. Jedno i drugie. Muska co chwilę cicho, jednostajnie, czasem mocniej. Szumi.
Leżysz nagi swoim istnieniem. Dziś leżysz by rano zapachem nocy powitać dzień kolejny. Leżysz.

Delikatny dotyk czułości. Naskórek. Powab. Westchnienie nieśpieszne. Oczy zamknięte oddają się muśnięciom. Szept i uśmiech tańczą nad Tobą otulając draśnięciami. Przyjemne istnienie chwili. Dwa ślady w tej samej chwili na Twoich plecach pozostawione. Wonność roztacza perlisty kwiat. Śnisz. A może nie.

Chwila. Ona może wszystko. Wobec niej jesteś bezradny. Z nią jednak możesz się zaprzyjaźnić. Do tej chwili dotrzeć możesz stawiając kolejne kroki odważnie, przed siebie, nie spoglądając wstecz. Po cóż tam spoglądać.

Jestem tu by spotkać poranek. Z tą chwilą tańczę by rano nie utracić westchnienia słońca. I kolejne móc, własne, jedyne postawić kroki. Kochać jutro chcę chwile, momenty, pragnienia i moce. Całować się z myślami, wyborami, decyzjami, które jak morska fala zaleją mnie swym ogromem. Odpłynąć chcę jutro świadomie. Jak dziś... Dane mi było płynąć...

Chwila śnienia potęguje pragnienia. Rozjaśnia blaski naszych marzeń i przeczuć. Solidnie ukwiecone zapachy czułości pozostaną w Tobie, na Tobie, przez Ciebie. Rano zaś zajaśnieją w Twoich oczach.

Śnij muskany szczęściem.


Tobie J

Świat na tak

To co dzieje się obecnie, nie wydarzy sie już za chwilę. Za chwilę następne będzie szaleństwo.
Tu me restes (Natasha St Pier) przewija się w blasku olśnienia, gdzieś tam, gdzie nas nie ma, gdzie jesteśmy. To co było nie wróci. I dobrze. Będzie co ma być. Dalej. Już. Za chwilę. Teraz.

Ściskasz uda tak mocno by woni nie utracic i czekasz. Czekasz na chwilę, która się kiedyś wydarzy. Smak ust Twoich jedyny, zupełnie jedyny na świecie. Skóra Twoja delikatna, rozanielona. Aż rwie się do dotyku. Przywdziewasz strój rusałki, królowej, wiedźmy. Jesteś jedną, jedyną o tylu twarzach. Bądź! Niezłomnie bądź tym pożądaniem.

Odkrywa... Niech Cię odkrywa każdym muśnięciem swych ust, dotykiem dłoni. Niech będzie tam, gdzie nie było nikogo. Szalej. Upijaj się wariactwem.
Bezpiecznie. Szeptem. Łzą. Dotykiem. Baw się. Bez końca. Do upicia. Baw się. Istniej. Żyj. Nie trać. Bądź.

Za oknem blask. Słońce z wiatrem tańczy. Zieleń opada by nów nadszedł niebawem. Nowy sens. Nowy sekret. Do odkrycia. Sens. Bycia sens. Życia i kochania sens.
Bliskość. Czyłość dotyku, myśli, wolności kochania. Dobroć. Dobroć troski i czułości. Czas. Życie na tak. Pragnienie na tak. Świat na tak. Twój dotyk na tak. Cisza na tak. Blask na tak. Olśnienie na tak. Szczęście na tak. Ty na tak. Ja na tak. To co się zowie istnieniem na tak.

Kochaj. Kochaj bez tchu. Oddychaj. Zapachem chwili oddychaj. Tajemnicą świtu i nocy oblanej perłami. Oddychaj wonią jej. Oddychaj czułością jego. Tańcz. Tu tańcz i teraz ukwiecaj. Radośnie. Ciesz się. Baw się. Istniej. W niej. W nim. Bądź. Trwaj. Szalej bez końca. Szalej życiem. Szalej. Kochaj.

Pragnienie słów tak ogromne, że je ogranicza. Kształt ciała maluje obrazy nie do powtórzenia. Siła uniesień tak ogromna, lekka, nieokiełznana. Tak szalony ten kształt ich ciał, że tylko pragnąć możesz, nic więcej. Zmęczenie upaja Ciebie jak słodki smak gorzkiej miłości. Tknienie. Lśnienie. Istnienie.
Czoło oblane potem, krtań już nie ma sił by krzyk chwili wydobyć z siebie dźwięczny. Rośnie potęga chwili. Rośnie wciąż w Tobie, w niej, w Was. Rośnie apogeum sensu. Teraz wiesz, że Ty jesteś i Ty być musisz. Bez Ciebie nie ma tej chwili. Ty tańczysz w upojeniu zmysłów. Odległej matni się nie poddajesz. Żyjesz. Jesteś. Tańczysz lekko, swobodnie. Czułością się bawisz jak lekkim podmuchem wiatru. Jak ciszą, co muska Twe piękne ciało upajając się jego urokiem. Czujesz teraz chwil siłę. Czujesz siebie. Twój świat na tak.

Ona


Trawa. Las. Cisza. Wrzask. Ocean. Palmy. Krew. Światło.
Ciało. Piersi. Wargi. Skóra. Zapach. Ekstaza. Real. Oni. Ona. On. Sutki. Rzęsy.
Chwila. Zawsze. Teraz. Tu. Wszędzie. Zawsze.
TAK! TAK! TAK!
JESZCZE! JESZCZE! JESZCZE!
Wszystko. Zawsze. Tak. Więcej. On. On. On. Ona.
Teraz. Tak. Jutro. Tak. Zawsze. Tak.
Tak.
Ona. Ona. Ona.
Tak.
On. On. Tak. Chęć. Pragnienie. Krzyk. Już.
Tak.
Chwila.
Ona. Ona. Ona.
Tak.
On. Tak. Jeszcze.
Ona. On.
Zawsze.
Teraz.
TAK!


Inspirowane tym samym obrazem Darii Pelhen i okolicznościami bezwiednie się dziejącymi dzięki Tobie.

Kobieta


Namiętność spowija moc. Łaknienie i pożądanie z chwili na chwilę wzrastają. Nie ma ciszy. Jest krzyk. Jest ogrom. Bezkres opanowany kobiecą dzikością. Jej natura ogarnęła świat. Jego, ją. Ogarnęła wszystko. Krzyk. Oddech. Porażona sobą dalej oddaje się szaleństwu. Tańczy. Płynie. Wije się jak wąż.Beztroska w pięknym swym ciele odczytuje swoją moc. Siła jej rośnie. Nie ma już nic. Jest wszystko. Mgła spowiła królestwo. Słońca blaski malują tęcze wokół ich łoża rozkoszy.
Tańczy
Kocha
Wije się
Ona
Już na zawsze
Będzie
Pożadaniem


Inspirowane obrazem Darii Pelhen oraz utworem Agnieszki Chylińskiej.

Dziękuje obydwu Paniom. Choć tak odmienne w jednej chwili przyniosły do mojego świata oblicza....

2 września 2009

Wariatka

Leżała tak bez sił. Wpatrzona w sufit była i nic więcej. Wspomnienia i myśli zapamiętane przewijały się jej bezrefleksyjnie, jakby nie miała świadomości, że one w ogóle istnieją. Leżała długo, bez ruchu pozostając w bezkresie czasu. Poczuła chłód. Otępiała wstała by przyodziać się w cokolwiek. Była naga.
Za każdym razem gdy dotykał ją podmuch beznadziei stawała przed lustrem, zdejmowała kolejno wszystkie części garderoby, włączała muzykę i tańczyła do szaleństwa. Muzyka dwoiła się i troiła w jej zmysłach, głowie, w jej gestach. Czasem, gdy jej wnętrze przekraczało możliwości mięśni upadała. Powstawała. Tańczyła ponownie. Pociła się przy każdym, kolejnym takcie, zalana łzami, po jakimś czasie opadała z sił. Wtedy muzyka wciąż mocno dudniła zagłuszając cały świat, jej myśli, pragnienia, ją całą. Dudniły dźwięki, basy, wokale, emocje płynące bez końca w całym jej ciele, w każdej komórce jej bytu. A ona zastygała w bezruchu opadając na fotel, czasem na podłogę i tak tkwiła długie minuty, może godziny. Sama nie wiedziała kim wówczas była i jak długo istniała. Nie wiedziała jak jeszcze długo miała istnieć.
Gdy wszechogarniające szaleństwo, plątanina dźwięków do cna ją wypalała, wówczas dopiero wyłączała muzykę i milczała.

Ta cisza jest inną ciszą niż popularne chwile bez słów. Tu nie chodzi o wyłączenie telewizora, zamknięcie drzwi, odizolowanie się od ludzi. Tu chodzi o ciszę. Cisza, która przybiera jej kształt. Dotyka jej ciała, jej zmysłów, jej emocji, umysłu, rozmów, jakie sama w sobie prowadziła. Cisza, która nic nie mówiąc wyrażała każdy ból, radość, każdy sens jaki zdołała znaleźć. Cisza, bez której nie mogłaby żyć. Cisza życiodajna. Cisza pełna natchnienia. Cisza inspirująca, oddająca władzę i moc, dodająca otuchy i odwagi. Walcz!

Ciężko jest jej być sobą. Tańczyć nago gdy świat ją przerasta, oblewać się łzami, krzyczeć, łkać, pisać. Ciężko jest istnieć poza światem - w nim centralnie będąc uwięzionym. Jej zadaniem zawsze, każdego dnia jest odzyskiwanie wolności. A może to zwyczajna wariatka, która ma szczęście, że jakoś pasuje do świata? Może to idiotka, której się zdaje, że jest inna i ma misję w życiu? Może każdy ma misję? Może jest równie niesprawna na umyśle jak każdy kto chadza na spacer ciemną nocą w zupełnej samotności, tak by na pewno zostać zranionym? Może jest jedną z tych osób, które już dawno należało wyeliminować. Bo same siebie wyeliminować nie potrafią? Kim ona właściwie jest?

Patrzysz jej w oczy i widzisz blask. Widzisz tę siłę, której nie widać na co dzień. Wpatrujesz się w falujące jej ciało, w gesty czynione opuszkami jej dłoni, wsłuchujesz się w słowa, głosu melodię i uczysz się kim ona jest. Kim staje się dla Ciebie z każdą chwilą Waszego bytowania. Uczysz się czy ona jest w tym świecie czy jest zaledwie głosem Twoich pożądań, pragnień, tego świata, który głęboko w Tobie istniejąc nie może ujawnić się na zewnątrz. Jak niby miało by się to wydarzyć? Ciebie też by posądzono o nienormalność.

Gdy zimno doskwierało jej już zbyt mocno, otuliła się kocem. W kółko zaczęła chodzić po pokoju, po mieszkaniu, powtarzać tę samą sentencję niezgody na siebie, na świat – niczym mantrę, modlitwę jakąś, której pragnie i nie chce jednocześnie. Owinięta kocem kroczyła tak całe, nie kończące się minuty. W jedną i drugą stronę. Bez końca. Trwała w tym szaleństwie, którego nikt oprócz jej samej nie widział. Była szalona. „Kiedyś Wam jeszcze pokażę, że tylko szaleńcy mogą uczynić coś czego nikt nie zapomni.” Jeszcze Wam pokaże, że przetrwa tę Waszą butę, obłudę, zachwyt nad głupotą, nad tępotą, która jest ponoć normą, celem istnienia. Pokaże Wam jak nisko jesteście, jak beznadziejnie pozbawieni serc i rozumów, jak oskalpowani z własnych o sobie wyobrażeń. Pokaże Wam! Czy tego chcecie czy nie! Ona to Wam pokaże.

Co jest miarą wrażliwości?
Co jest miarą wrażliwości?

1 września 2009

A ja wiem

A ja wiem, że cokolwiek mnie spotka jest zwyczajnie dobre. Nie dlatego, że takim jest ale dlatego, że takim go zaakceptuję i uczynię. Czy to spotkanie z drugim człowiekiem, czy to zmiana życia, wypadek, ja sama - wszystko to może być dobre w moich rękach.
Bo cóż ja mogę? Zmieniać siebie dopasowując do społeczeństwa czy odkrywać jaką jednostką sama jestem? Mam wtłaczać się w masę czy dbać o swoją higienę wewnętrzną? Mam płakać nad utraconą materią czy przekroczyć własną potrzebę posiadania? Mam płakać całe życie nad gwałtami, rozbojami, morderstwami czy więcej czasu poświęcić miłości, akceptacji, drugiemu człowiekowi? Cóż mogę począć z brakiem cierpliwości lub odwagi? Mogę nad nimi pracować! Czy jednak mogę góry przemienić w jeziora? Nie zmienię tego co po prostu jest, jest częścią składową otaczającego mnie środowiska, elementem składowym mnie samej. I nawet jeśli znam prawidła tego świata to nie chcę podlegać pod te, którą uproszczą mnie samą tylko po to żebym się dopasowała i nie odstawała. To wcale nie jest krokiem rozwojowym. Wręcz przeciwnie. Ludzie, którzy dopasowują sie na siłe do siebie, do okoliczności, do prawideł zawsze kiedyś doświadczają erupcji. Samobójstwo, alkohol, seks, kasa, i wiele innych sposobów na życie. Genialnych rozwiązań, które cokolwiek uśmierzają ból. Ale ciosy i tak zostały już zadane. I tego nikt nie zmieni.

Pomyśl - skąd radość skoro wokół wojny, hegemonia, masa? Czemu piszesz, dzwonisz, rozmawiasz z tymi, którzy przepełnieni są radością?
Czy radują się bo im jest obojętny los bliźnich? Sądzisz, że przyjmują Ciebie do życia bez zastanowienia kim naprawdę jesteś? Czemu radość i miłość tak ciągnie, a tak mało ich w codzienności?

Miłość nie jest odrębnym elementem życia. Jest tu i teraz. Budujemy ją właśnie w tej chwili. Nasze wspólne pląsanie po słowach jest już małym promieniem miłości. Czyn zapisu i czyn odczytu. To jest już spotkanie w dobrej woli, w radości, w chęci obcowania ze sobą i wzajemnego obdarowywania się dobrem. Tę samą radość możesz rozniecać w sobie. Chcesz? Jeśli tak - pomogę. Jeśli nie - poczekam.