23 lutego 2010

Spotkanie autorskie 18.02.2010 r, Grójecki Ośrodek Kultury

Fotogaleria ze spotkania autorskiego w GOK-u.

Witaj Drogi Czytelniku,

Spotkanie, które odbyło się w miniony czwartek miało swój niepowtarzalny charakter. Każdy odnalazł w tym czasie chwilę dla siebie samego, ale i miał sposobność skonfrontowania własnych myśli z drugim człowiekiem. Było mi bardzo miło gdy osoby, których nie znałam wcześniej podchodziły do mnie dzieląc się własnymi refleksjami, wspomnieniami, a także wzruszeniem.
Równie wspaniała była postawa kilku Nastolatków, którzy dzielnie pomagali Ani Merskiej w przystrojeniu Galerii i przystosowaniu jej do tego by nabrała klimatu i otoczyła wszystkich Gości ciepłem, bezpieczeństwem i spokojem. Bardzo Wam Chłopcy dziękuję!

Na spotkanie przybyli Goście z różnych okolic! Nie byli to jedynie mieszkańcy ziemi grójeckiej, ale i osoby z odległych miejscowości. Jest to wielka radość, kiedy można się dzielić sobą z drugim człowiekiem. Tak po prostu, zwyczajnie, spędzić czas, doświadczyć dobra, akceptacji, czułości. Doświadczyć zatem wszystkiego tego czym wciąż żyję i o czym są pisane przeze mnie teksty.

Kolejne spotkanie odbędzie się w Warszawie, następne już jest w przygotowaniach w szydłowieckim Zamku.

Każdego zapraszam na te spotkania. W nich bowiem upatruję przekaz dobra, piękna, energii i miłości.

Monia Magda Burzykowska
aja

Ps. Zapraszam także do galerii Ośrodka Kultury w Górze Kalwarii.

15 lutego 2010

OFICJALNE ZAMKNIĘCIE BLOGA "SZEPTEM MIŁOWANIE"

WITAJCIE KOCHANI!

Blog SZEPTEM MIŁOWANIE (szepte(m)iłowanie) spełnił swoją funkcję. Nadszedł czas na kolejny etap, na spotkanie człowieka z człowiekiem. Dlatego też będę Was informować o spotkaniach autorskich połączonych z wernisażami.

Będzie mi bardzo miło spotkać się z Wami na terenie całej Polski.

Tymczasem najbliższe spotkanie odbędzie się we czwartek (18.02.2010 r), o godzinie 18.00 w Grójeckim Ośrodku Kultury. Spotkanie będzie bezpośrednio transmitowane na stronie GOK-u.
Zapraszam do dzielenia się przemyśleniami i reakcjami, które powstaną w Państwa głowach i sercach w wyniku tegoż spotkania.

Serdeczności posyłam,
moni

12 lutego 2010

Wybiła 4 nad ranem

Cisza dokoła usypia psa.
I myśli.
Bajkowo niezrozumiałe.
Życiowo nierealne.

Położyłam się spać wiedząc, że jestem jedna.
Obudziłam się, wiedząc, że już nie.

Pokochałam na zawsze niezłomnie.
Na zawsze otwartość serca zachowując.
Pokochałam dalej.

Niezaplanowane sploty wydarzeń.
Bez koordynacji rzeczywistości.
Poddaję się jej.
Spokojnie.

Kocham i jestem.
Nieustannie.
Niezłomnie.



Tobie Kochany

Jasna noc

Wczoraj uczyniłam coś kontrowersyjnego. Uczyniłam to świadomie.
Czułam lekki powiew emocji, który kazał się zatrzymać i zadać pytanie - czy oby na pewno powinnam to zrobić...
Popełniłam także mały wywód logiczny i on zrównoważył emocje.
Dlatego ostatecznie uczyniłam to co uczynić chciałam.

Mój krok - jak w domino spowodował krok Twój- negację, ucieczkę, strach, zaniepokojenie, zastanowienie, uśmiech, poczucie wygranej, świadomość bycia u mety.... Można tak wymieniać bez końca. Niezależnie od wszystkiego - mój ruch wywołał kolejny ruch.
Tak jak dziś. Dziś podejmuję decyzję o nie wykonaniu ruchu, nie postawieniu kroku i mam absolutną pewność, że taki stan także spowoduje czyjeś reakcje.

Mogłam dokonać oceny: "jestem słaba, nie umiem powstrzymać na wodzy emocji."
Nie zrobiłam tego!
Po jasną cholerę mam dokonywać samosądu!
Sto innych osób, bojących się "robić" własne życie osądzi mnie na 1000 różnych sposobów. Człowiek jest mistrzem w osądzaniu...
Zatem nie poczyniłam tego obraźliwego aktu i poszłam w innym kierunku, mianowicie wydumałam sobie, że skoro Ty - homo sapiens sapiens jesteś dany mi po to by mnie stymulować (co w domyśle oznacza umacniać, kochać, uczyć miłości, akceptacji, bla bla bla) to znaczy, że ja dla Ciebie jestem tym samym homo sapiens sapiens. I cokolwiek uczynię w swojej doskonałości lub niedoskonałości - ma to wpływ na Ciebie i w Tobie wykreuje reakcję.
Gdy się przyjrzałam temu bardziej dogłębnie zaskoczyła mnie myśl, której nie poparłam badaniami - moje wszelkie dywagacje pojawiają się najczęściej jasną nocą przed snem, a nie w jakimś labie - to właśnie ludzka bezradość i bezsilność stymulują do reagowania.

Kiedy ludzką niedoskonałość zaczynam traktować jak dar, na który czeka zgłodniały, wierny pies - mam wrażenie, że zbliżam się do istoty miłości.

kilka słów szeptem

Kilka minut po 8.00.
Kawa na parapecie.
Ja pod kołdrą i kocem.
Pruszy śnieg.
Pies serenady śpiewa żeby go wpuścić.
Tyka zegarek.
Cisza.

Nadszedł czas by powiedzieć NIE.
Nie po to jednak by negować ale po to by coś stworzyć.
Kreator.

Nadszedł czas by zatrzymać się w tym łóżku pod pościelą i dopiero za czas jakiś postawić krok.
Dziś jest czas na samotworzenie.
Dziś jest czas by się zatrzymać.

Lili, Virtut, Iriss
Lili, Virtut, Iriss
Lili, Virtut, Iriss

Dziś jest chwila by zamknąć oczy, wyłączyć dźwięki i być.

Dziś nie ma braku ani nadwyżki. Dziś jest dokładnie to co ma być, co ma zaistnieć. Dziś poddaję się nurtowi rzeki z pełną odpowiedzialnością. Świadomie tracę kontrolę.

Dziś jestem.

10 lutego 2010

NIE CZEKAM

Dziś nie czekam na spełnienie.
Dziś ja spełnię.

Dziś nie powstrzymam się od szczęścia.
Dziś uczynię wszystko by je osiągnąć.

Dziś niczego żałować nie będę.
Dziś uczynie to czego pragnę.

Dziś już wygrywam.
Przed północą te słowa potwierdzę!

DLACZEGO?

Rozumiem, że jakość Twojego Życia Ci nie odpowiada. Nie odpowiada Ci, że ludzie to złodzieje, że mamy taki a nie inny układ polityczny, socjalny i ekonomiczny, źle się czujesz wśród ludzi, którzy plotkują na Twój temat i... tak mogłabym wymieniać jeszcze kilka chwil. Nie widzę jednak sensu by to robić.
Piszę o tym bo zastanawia mnie pewien mechanizm, niesłychanie powszedni, lecz zakamuflowany. Nie lubisz tego co masz, źle Ci z tym kim jesteś - rozumiem to - świat nie jest idealny, człowiek także nie, więc czasem może nas ta nieidealność męczyć... To czego jednak nie mogę pojąć to fakt, że Ty tak sfrustrowany i tak zniesmaczona jesteś częścią tej machiny, stajesz się jej pionkiem. Co więcej! Uczysz swoje potomstwo, że musi się stać się częścią tejże machiny! A to już jest bluźnierstwo... Skazywać własne potomstwo na zniewolenie, ubezwłasowolnienie i gorycz życia.

Jesteś świadomym uczestnikiem życia, ale żyjesz nieświadomie. Uciekasz przed własnym życiem plotkując o innych. Unikasz odpowiedzialności za własną kondycję mentalną bo łatwiej Ci krytykować bezmyślność innych.

W czym więc różnisz się od tego świata, którego jesteś pionkiem i którego tak strasznie nienawidzisz, ale do którego chcesz na siłę wepchnąć własne dzieci?

Tsunami...
Haiti...
Południe Polski...

Co się dzieje?

Ludzie umierają, giną, bez własnej woli, chęci, bez samobójczych skłonności... Ale są pozbawiani życia! Buntujesz się! Oglądasz newsy w telewizji, zmieniasz kanały i oglądasz te same zdjęcia po kilkakroć żeby nasycić swoje pożądanie rozpaczy. Rozpaczy, która zagłuszy Twoją osobistą rozpacz. Rozpacz ukazującą brak życia od dawna, brak sensu, brak miłości...
Pytasz wtedy DLACZEGO?

Dopóki Ciebie tragedia nie dotyczy - pytasz jedynie DLACZEGO i karmisz się katastroficznymi relacjami w telewizji. Czujesz się jako tako bezpiecznie. Mimo to obarczasz Boga, Stwórcę, Jahwe, Buddę, Kogokolwiek za te katastrofy. OBWINIASZ Kogoś nad kim nie masz kontroli, kogo nie widzisz bo na siłę jesteś ślepy. OBWINIASZ bo nie zdajesz sobie sprawy z własnej głupoty...

Najgorzej gdy katastrofa dopada Ciebie - niech to na przykład będzie złamany paznokieć, a Ty jesteś kobietą i dziś wieczorem masz randkę. Jesteś gotowa wówczas popełnić czyn głupi, nieodwracalny bo tego właśnie dnia tak wielkie okrucieństwo Ciebie dopadło. Znowu winisz świat cały za to "co się stało". A oprócz obwiniania nie robisz nic...

Dopóki masz co jeść, pić, masz powody by cieszyć się wschodzącym słońcem - nie zauważasz jak wiele dobra każdego dnia Ciebie spotyka. Nie zwracasz na nie uwagi. Dopóki masz u swego boku, lub gdzieś w przestworzach kogoś kogo kochasz, dopóki wiesz, że Ty jesteś darzony miłością - żyjesz jakby nigdy nic, wciąż nie dopuszczając do siebie myśli, jak wielkim jesteś szczęściarzem. Tak długo jak Twoimi głównymi problemami są: marka auta, jego wyposażenie, utrudniony dostęp do ulubionego filmu lub ograniczone możliwości finansowe by wyruszyć w podróż dookoła świata - nawet nie zdajesz sobie sprawy jak błogosławionym jesteś człowiekiem.

Kiedy jednak Twoja kobieta odchodzi, Ty tracisz oddech w wyniku zawału serca, albo gdy ktoś zgwałcił Twoją córkę, Ty zaś widzisz jak Twój dom stoi w płomieniach - zaczynasz zadawać pytania... A właściwie tylko jedno pytanie - DLACZEGO? DLACZEGO MNIE TO SPOTKAŁO?

Jak inaczej nauczyć Ciebie, że jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na świecie? Jak pokazać Ci, że masz dokładnie to czego potrzebujesz by miłować, być miłowanym, by dzielić się swoim szczęściem z drugim człowiekiem? Jak Ci ukazać Ciebie samego w sercu wypełnionym miłością, jeśli Ty to odrzucasz, twierdząc, że Ci miłości nie potrzeba, bo masz już wszystko? Jak Ciebie przekonać, że to co najważniejsze dla Ciebie - Tobie wymyka się spod kontroli bo Ty sam - nie kto inny, tylko Ty sam (więc nikogo nie masz prawa winić) - odrzucasz na później to co jest istotą i sensem Twojego życia?

Sam nauczyłeś swojego Boga, Stwórcę, Jahwe, każdego Innego pedagogiki człowieczej.... Otrzymałeś wszystko i niczego nie dostrzegłeś.
Otrzymałeś wszystko ale niczego wciąż nie widzisz.
Dopiero gdy ktoś Ciebie tego pozbawi, a Ty zaczynasz czuć brak - zaczynasz wojować, buntować się, zadajesz wtedy pytania.

Jeśli to tylko skradziony samochód lub podpalony dom - to znaczy, że masz kolejną szansę. Jasny komunikat - choć Ty i tak najczęściej nie chcesz tej nauki dostrzec.
Jeśli jednak to gwałt na Twoim dziecku i śmierć kogoś bliskiego - nie masz już szansy zadbania o to co było. Bo jeśli dostajesz szansę jedną, drugą, trzecią by pokochać siebie i swoje życie, a Ty wciąż niczego nie chcesz się nauczyć, wciąż miłość odrzucasz na koniec kolejki - odebrane Ci zostanie to o co nie dbasz. Odebrane, bo nie dbasz.

A Ty? Jesteś głupcem?

DOPÓKI TWIERDZISZ, ŻE RANY ZADAWANE PRZEZ CIEBIE OSŁABIAJĄ DOPÓTY JESTEŚ I BĘDZIESZ GŁUPCEM.
JEŚLI DOROŚNIESZ DO TEGO BY POJĄĆ ŻE TE RANY UMACNIAJĄ - SPOKORNIEJESZ. ZDASZ SOBIE SPRAWĘ Z FAKTU, ŻE ZAWSZE JESTEŚ SŁABSZY I ODARTY ZE ZŁUDZEŃ.

KIM WIĘC JESTEŚ?
CZŁOWIEKIEM MĄDRYM CZY GŁUPCEM?

8 lutego 2010

I'm worth it!

Pies siedzi i merda ogonem pragnąc czegoś wymownie lecz akceptuje mój brak reakcji.
Potrafisz akceptować jak pies?

Pies wita zawsze gdy wchodzę, bez znaczenia czy widział mnie 5 minut temu czy 10 godzin wstecz.
Potrafisz tak się radować i czekać?

Pies nic nie je, nie reaguje, nie skacze jak źrebak gdy mnie nie ma.
Potrafisz tak umierać dla miłości?

Pies jest skarbnicą czułości, źródłem siły, któej czasem można się nawet wystraszyć.
Potrafisz być tak prawdziwy?

Pies jest zawsze przy mnie gdy tylko ja jestem w pobliżu.
Potrafisz tak bez końca być ze mną?

Pies bierze to co mu dajesz bez wybrzydzania, konfrontowania, ni uwag.
Potrafisz przyjmować WSZYSTKO?

3 lutego 2010

Decydujesz

Decydujemy zawsze. Czy tego chcemy czy nie - decydujemy. Czasem dzięki własnym decyzjom doświadczamy smutku, goryczy, czasem pokoju, ulgi, a czasem wiemy, że tak po prostu trzeba było.

Decydujemy nawet wtedy gdy nie zmieniamy nic. Po prostu chcemy trwać w istniejącym stanie. Nawet jeśli jest on najgorszy z możliwych to jednak my go chcemy. Dlaczego? Każdy ma swoje powody.

Decydujemy też wówczas gdy dajemy słowo bez pokrycia. Do pewnego czasu to możliwe, wybaczalne bo naturalne. Będąc młodym człowiekiem nie zawsze umiemy przewidzieć naszą zdolność wywiązania się z danego słowa. Z biegiem czasu jednak ta przewidywalność w nas wzrasta.
My unikamy refleksji, zastanowienia nad tym co robimy, ale narzędzia w postaci kolejnych doświadczeń mamy. Prawdy się nie oszuka.

Decydujemy gdy odchodzimy i decydujemy gdy wkraczamy w czyjeś życie.
Decydujemy gdy ulegamy emocjom i wtedy gdy próbujemy je okiełznać.

Lubimy by nasze decyzje dawały nam siłę i pewność, że stawiamy krokui w dobrą stronę.
Czasem jest jednak inaczej.
Ważne jednak, że to nasze decyzje.
Ważne, że mamy prawo je podejmować.


Siędzę w kuchni
I jestem
z moją
decyzją

Słucham muzyki
innej niż tę
którą
chcę zapomnieć

Piszę i uczę się
wierzyć
własnym myślom

Jestem pewna
słuszności
i świadoma
konsekwencji
a jednak
tak wybrałam

Siedzę tu
gdzie mogło być
nas
dwoje
i tak się
już
nie wydarzy

Chyba, że są cuda
w które wierzę

Sama jestem
cudem
choć Ty
wciąż
w to nie wierzysz

Nic nie muszę, wszystko mogę

Wiesz... Ty naprawdę nic nie musisz robić.

Nie musisz być lepszy ani gorszy.
Nie musisz zabiegać ani dbać o codzienność.
Nie musisz być piękna ani zgrabna.
Nie musisz prać, gotować, ni być wspaniałą kochanką.

On może dokładnie wszystko.
Może Ciebie szanować lub nie.
Może się Tobą upajać lub brzydzić.
Może Ciebie ignorować lub Ciebie pragnąć.
Może do Ciebie dojrzeć lub być zawsze w tyle.
Może w Tobie dostrzec swój skarb lub szukać dalej.

Ona może dokładnie wszystko.
Może Ciebie kontrolować lub zaufać.
Może być kurą domową lub erotycznym bóstwem.
Może pokochać siebie lub wciąż tonąć w kompleksach.
Może Ciebie zaakceptować lub wciąż poprawiać.
Może pokochać Ciebie rezygnując z siebie lub wciąż Ciebie pobudzać.

Każdy z nas może wszystko i nikt niczego nie musi. I każdy może zostać lub odejść. Każdy może pragnąć, mieć wiele dobrych intencji lecz nigdy nie dogonić sensu zdarzenia. Każdy może siebie na siłę poprawiać by być kochanym. Każdy z nas może wciąż poszukiwać i nigdy nikt nie musi się dla nikogo zmieniać.

Bo tak to już jest, że tylko jedna połowa orzecha pasuje do drugiej. Reszte trzeba piłować albo doklejać.

Bajka o Błękitce - stworzona z dziećmi podczas akcji Zima w Mieście 2010 w Górze Kalwarii

Bajka o Błękitce

Gdzieś na skraju świata leży Kraina Różowych Motyli. Wszystkie motyle są różowe, radosne, szczęśliwe. Kraina jest piękna, wielobarwna. Król i Królowa opiekuńczo rządzą swoim królestwem. W całym królestwie jest jednak motyl odmiennego koloru – motyl niebieski. To księżniczka Błękitka.
Gdy Błękitka była mała nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest odmienna od pozostałych motyli, jednak wraz z wiekiem coraz bardziej zaczynała się nad tym zastanawiać. Pytała przyjaciółki, motyle dworskie, ale te nie znały odpowiedzi. Pytała także rodziców jednak i oni nie wiedzieli czemu Błękitka ma skrzydełka innego koloru, jednak polecili córce by udała się do wróżki.
I tak właśnie rozpoczyna się podróż Błękitki. Udała się ona za radą rodziców do wróżki i zapytała czemu ma inne skrzydełka. Wróżka o dobrym sercu znała tajemnicę Błękitki, lecz nie mogła jej wyjawić. Błękitek bowiem musiała odbyć długą podróż w poszukiwaniu odpowiedzi. Wróżka natomiast miała ją chronić tak by podróż choć długa, w nieznane nie zagrażała małemu motylowi. Dała także Błękitce radę – musisz znaleźć czarownika. A ten czarownik ma mieć błękitne oczy, zupełnie jak Twoje skrzydełka.

Błękitka ruszyła w drogę. Przemierzała ciemne krainy, wielkie przestworza, poznała ogromne pustynie, bez kwiatów, nektaru, radości, poznała także wspaniałe oazy, malownicze krainy, w których znajdowała inne motyle, piękne, silne zwierzęta jakich nigdy wcześniej nie znała. Podróż jej była trudna, wciąż szukała czarownika o błękitnych oczach, nikt jednak go nie znał. Początkowo Błękitka oczarowana podróżą zaczęła jednak tracić siły, czuła się samotna, czasem nawet zastanawiała się czy warto było wyruszać w te podróż. Była jednak tak daleko, że powrót bez znalezienie czarownika i odpowiedzi był raczej niemożliwy. Cały trud jaki podjęła poszedł by na marne.

Pewnego dnia znalazła się w pobliżu krainy, która z daleka tętniła błękitnym życiem. Chmury i słońce miały poświatę błękitną. Uśmiechy dzieci brzmiały błękitnie, a i zagrody, pałace, zwierzęta, które zamieszkiwały tę krainę miały w sobie jakąś uroczą błękitną radość. Błękitka zmęczona podróżą stanęła przed furtką do krainy, która z daleka lśniła błękitem z nadzieją, że znajdzie tam odpowiedź na swoje pytanie. Gdy przekroczyła drewnianą furtkę nieznanego królestwa upadła i straciła przytomność. Natychmiast zbiegły się piękne, barwne pawie, które zamieszkiwały te krainę. Nie znały takich istot jak kruchy motylek, bo motylki nie zamieszkiwały ich krainy, ale widziały jak Błękitce bije maleńkie serduszko więc natychmiast chciały jej pomóc. Położyły ją na maleńkim posłaniu z pawich piór i delikatnie zaczęły wachlować innym piórkiem małego pawiątka. Błękitka odzyskała przytomność. Powoli otworzyła oczy, zobaczyły niesamowicie wielkie, zdrowe, piękne stworzenia. To były pawie, których nie znała. Czuła się jednak bezpiecznie w tej pięknej krainie. Gdy odzyskała siły, pawie bowiem posiliły motylka, dały jej odpocząć, królewna zapytała czy znają czarownika o błękitnych oczach? Pawie uśmiechnęły się i zabrały ją do czarownika.

Puk puk. – Proszę wejść. – powiedział czarownik przez zamknięte drzwi. W swojej chatce bowiem przygotowywał przeróżne mikstury, które służyły pawiom by te zawsze były radosne, zdrowe i szczęśliwe.
Pawie otworzyły drzwi, wprowadziły Błękitkę i powiedziały zgodnym chórem – Masz gościa Czarowniku. – Ten spojrzał na Błękitkę i obydwoje wiedzieli, że właśnie spotkało się pytanie z odpowiedzią, a podróż, w jaką wyruszył motylek dobiegła kresu.
- Witaj Błękitko, z czym przybywasz ze swojej odległej krainy?
- Witaj Czarowniku o błękitnych jak pióra pawie oczach. Przybywam bo wróżka poleciła mi abym zadała Tobie pytanie, na które nikt w moim królestwie nie zna odpowiedzi…. Zamilkła na chwilę, smutek oblał lekko jej lico i wtedy dokończyła mówiąc – jestem jedynym niebieskim motylkiem w mojej Krainie Różowych Motyli….
Wszystkie pawie spojrzały na siebie, na Czarownika, na maleńkie stworzonko, które przybyło z nieznanej im krainy i przez chwilę wszyscy jakby poczuli ten sam smutek, jaki miała w sobie maleńka królewna. Wtedy Czarownik z uśmiechem odpowiedział – Błękitko, Twoja odmienność oznacza, że jesteś niesamowitym motylkiem, jedynym w swoim rodzaju. A podróż jaką odbyłaś świadczy o Twojej sile, uporze, mądrości i odwadze. Widziałem jak przelatywałaś nad różnymi krainami. Nie wszędzie było pięknie tak jak w Twoim królestwie. Czasem odczuwałaś strach, a czasem zmęczenie. Czasem też zadawałaś sobie pytanie czy warto było rozpoczynać tę podróż. Mimo to jednak łapałaś oddech tam gdzie było pięknie, gdzie poznawane istoty pomagały Ci, dawały nektar do spożycia i dodawały otuchy byś dalej frunęła w poszukiwaniu odpowiedzi. Bo celem Twojej podróży nie było odnalezienie czarownika, ale poznanie własnej siły i piękna.
Będziesz mądrą i piękną Królową, a Twoje królestwo stanie się jeszcze piękniejsze, wypełnione różnymi barwami motyli. A Ty znajdziesz sposób by tak właśnie się stało. By Twoja piękna kraina nabrała jeszcze pełniejszego blasku.

Błękitka spojrzała na Czarownika, przysiadła na pawim piórze, zadumała się nad słowami czarownika, potem w ciszy odeszła.
Przy furtce odwróciła się za siebie, spojrzała na wszystkie pawie i Czarownika i wyszeptała jedynie „Dziękuję”. Pawi świat uniósł się w blasku radości, a Błękitka wyruszyła w drogę powrotną.

Gdy dotarła do swojej krainy, znając już odpowiedź na pytanie, jakie zadała wiele dni temu przysiadła na kamyczku nad strumykiem i z zachwytem spojrzała na cały świat jaki miała wokół. W blasku ciepłego słońca zamknęła oczy. Wtedy nad nią zatoczył koło inny motyl. Motyl pełen barw, niczym maleńka tęcza. Był to książę Tęczowej Krainy.

2 lutego 2010

Szum

Szum
Dźwięki
Szum
i znowu dźwięki

Czasem to rozkosz
Czasem czekanie
Czasem niewiedza

Utajenie tego co jest nieznane
Prawda
Zawsze tajemna
Zawsze cicha
milcząca

Szum
Taniec
Przestworza odczuwania
Logika
Umysł
Serce
Emocje
Nazywanie
Bycie

Kochać nieznane
Akceptować w całości
Przyodziewać dzień radością
Zwycięstwo
Kochać
Miłować
Być

Jestem.
Kocham.

1 lutego 2010

uwarunkowania

Ostatnio śpię jak niedźwiedź.
To pewnie sen zimowy.
Nie oglądam telewizji bo tam i tak nie ma nic ponad to czym żyje globalna wioska.
Wyłączam też laptopa bo i w nim wszystko to samo.
A czy laptop bez internetu ma jakąkolwiek wartość?

Zagryzam wargi i przyglądam się sobie. Bez lustra.
Co to jest?
Jak się ma delikatność do stanowczości?
Jak się ma świętość do realizmu?
Jak się ma lęk do miłości?

Jaka jest rzeczywistość?

Czemu tak bardzo boimy się siebie, że uciekamy przed drugim człowiekiem?
Skąd w nas tyle niepewności i lęku by postawić kolejny krok?
Czemu nie umiemy się stawać białą kartą?
Umiemy?

Co uczynić by kochać stan faktyczny?
Co począć by pokochać siebie?
Co zrobić by oderwać się od wyobrażenia po to by poznać prawdę? Tylko czy chcemy ją znać? Może podświadomie wiemy, że jest zupełnie inna od wyobrażeń?

Gdy coś jest idealne - brak nam do tego odwagi.
Gdy coś jest rzeczywiste - chcemy to ulepszać.

Kiedy się kocha

Kiedy człowiek kocha - odziera rzeczywistość ze złudzeń. Odziera sam siebie ze złudzeń. Kiedy się kocha Kogoś, Kogoś konkretnego, znanego z imienia obdarowuje się go wszystkim. Doszczętnie wszystkim.

Nie ma już wtedy make-up'u, jest twarz poorana zmarszczkami i radością.
Nie ma tęsknoty - są trudy dojrzałej codzienności.
Nie ma istnienia ponad miarę - pojawia się zwyczajna samotność. Pojawia się potrzeba odejścia. Pojawia się opuszczenie.

Kiedy kochasz zaczynasz być prawdziwy. Ukazujesz siebie ..... Nie! Już nie ukazujesz! Ty już wówczas jesteś... Wówczas jesteś już prawdziwy...

A dajesz wszystko co masz.
Swoje piękno i brzydotę.
Wrażliwość i zatwardziałość.
Pasje i brak zrozumienia.
Fascynację i ból.
Kiedy kochasz drugiego człowieka stajesz przed nim nagi.

I jeśli to co ma w sobie osoba kochana przez Ciebie nie jest miłością - staje się zabójstwem. Jeśli to czym Ty ją darzysz nie jest miłością - jest zabójcze.
Bo prawda z jaką spotykasz się w miłości jest najbardziej krystaliczna, więc wręcz nie do przyjęcia.

Miłość zwycięża. Miłość wypełniona prawdą. Miłość przepełniona akceptacją. Bo ta właśnie miłość nie zmienia osoby kochanej. Ta miłość uczy pokory, zmienia nas samych. Każe przyjąć to co jest - takie jakie jest.

Kiedy kochasz - dajesz siebie całego.
I już nie ma tu miejsca na maskę.