30 lipca 2009

Namiętności

Namiętności jakie nami rządzą są darem. Są pięknem, które okala nas ze wszech miar i otula jednocześnie smakiem delikatności tak ogromnej, że tylko nieliczni mają w sobie odwagę by jej dotknąć. W ciągłym biegu spraw zanika w nas – na własne nasze życzenie – namiętność do życia, do odkrywania pasji, potencjału jakie w nas drzemią. Sami sobie narzucamy sztab konwenansów, form, które władają każdym kto zatraci w sobie świadomość dziecięcej radości. Przekonanie o słuszności tychże konwenansów zabija potrzebę odkrywania. Jak mężczyzna pragnie odkrywać kobietę, tak człowiek ma pragnienie odkrywania piękna świata. Zakaz odkrywania odbiera szansę zachwytu nad tymże pięknem.

Co dzieje się teraz?
Gdzie jesteś?
Czemu czytasz myśli, jakie zapisuje słowami?
Oceniasz je może, albo nadajesz im skowyt reguł literackich, których ja a priori unikam.
Czasem to ciekawość miota Tobą.
Czasem chęć podjęcia ryzyka a czasem potrzeba podbudowania własnej wartości. Ty przecież piszesz lepiej. Ty lepiej znasz życie.
Ty wiesz nad czym warto się zadumać i nie tracisz czasu na takie banialuki, o których ja niezłomnie i mam nadzieję dozgonnie pisać będę.
Ty kochasz i dostrzegasz miłość moją płynącą ku Tobie, dlatego tu jesteś by oddać mi miłość swoją.
Ty jesteś tu przez potrzebę zadumy, powstrzymania czegoś co było i rozpoczęcia czegoś co stać się może. A Ty wiesz, że jesteś siłą sprawczą.
Jesteś tu bo przyprowadziła Cię za rękę Twoja namiętność lub jej ogromne pragnienie. Boisz się własnych myśli, słów, lękasz prawdy o tym kim jesteś tam, gdzie nie widzi nikt. Nikt jeśli przed każdym schowasz swoją przestrzeń pełną zawiłości, nieprzewidywalności, zachwytu.
Jesteś tu bo pragniesz doświadczać mojego życia, istnienia w rubasznej wręcz radości, choć jednocześnie zapewne widzisz we mnie demona miotającego po świecie by go nokautować.
Jesteś przy mnie na kolanach głowę kładąc bo słuchasz szeptu mojego, delikatności słów jakie do Ciebie kieruję. Jesteś by zasłuchiwać się w nie jak w poezję dla świata nieodgadnioną. By mieć poczucie istnienia w życiu kogoś ważnego.
Jesteś bo masz pragnienia.
Ukryte pragnienia czy odkrywane – bez znaczenia, jesteś człowiekiem, a ten wyposażony w fascynację do życia tak jak w każdą część ciała.


Tobie J.


Stopy skrywane kroczą samotnie
Grubą warstwą niebytu okryte
W beznadziei
Porzucone

Stopy kroczą delikatne
Pachnący powiew świtu nad nimi
Czystość kąpieli w radości i zmysłach
Kroczą pewnie
Wytrwale

Daj nam o Panie
Miłość do życia
Miłość do stóp które noszą całe nasze istnienie
Miłość do bycia nieidealnym
Do akceptacji
Do ciszy
Do ciała
Do ducha
I do mocy ponadczasowej metamorfozy

Daj o Panie
Pragnienie kochania ponad wszystko

Anioły Pięknej Miłości

Pojawienie się piękna zachwyca zawsze i nigdy nie jesteśmy na jego przyjęcie gotowi. Zachwyca! Nawet wówczas gdy nasza świadomość, otumaniona rzeczywistością przechodzi obok piękna zupełnie biernie – podświadomość, zmysły i aury nasze sprawiają, że doświadczamy piękna wówczas gdy nie wiemy o tym.
A piękno tak zupełnie szeptem łączy się z radością i miłością. Wszechobecnie dotyka zakamarków owianych smutkiem i osamotnieniem, napawa chęcią istnienia przestrzenie, których sami nie znamy w sobie.
Gdy czytam słowa Twoje, dostrzegam w nich pasję. Pragnienie wielkie sprawia, że bez uśmiechu przejść obok słów Twoich nie potrafię. Zwlekanie byłoby utratą nowego piękna. Nie chcę tracić. Pragnę sączyć ze słów Twoich esencję, namiętność, roztropność, i pasję. Tę pasję, którą sam jesteś. Dotykać ustami swoimi pragnę ust Twoich, by uświadczyć piękna słów, które przez nie przenikają wąską smugą cienia. Ogarnia mnie wszechmoc.
Gdy spoglądam na dłonie Twoje, tak popękane doświadczeniem ran, łez i muśnięć czułości to tak jakbym księgę życia czytała. Dłonie Twoje smukłość zatraciły a jednak pasji mają w sobie tyle, że nie sposób je zatrzymać. A radość tworzenia roznosi ciszę, roznosi piękno, roznosi energię, jaką w sobie masz i darzysz ją życiem bez końca. Każdy dzień jest nowym narodzeniem piękna. Istnienia, którego zastąpić się nie da. Piękno pomocą jest dla duszy zaciekawionej, wrażliwej i pustej bo ta – nigdy jeszcze z miłością piękna się nie spotkała. Dzięki Tobie ta miłość może zaistnieć, a dusza zagubiona ją spotka.
Gdy spotykam spojrzeniem Twoje oczy dotykam czaru istnienia delikatnego, kruchego, bezgranicznie silnego. W spojrzeniu Twoim jest mądrość. W nim odnajduję ciszę, szept, w nim znajduję barwy cierpienia, przebaczenia, smutku i życia. W nim jesteś pięknem poza wszelkim pięknem. Z niego, ze spojrzenia Twojego wynika jak pełna erotyzmu i mocy jesteś, jak pieścisz spojrzeniem kochanka, jak dostrzegasz urok nieznany nikomu, jak godzisz się na osamotnienie by wolną pozostać. W Tobie jest siła. Siła nie skrępowana konwenansem i pustą przysięgą. Masz wolność, o którą zawsze zazdrosny każdy będzie. Nie posiądzie Ciebie ten, który pragnie zawładnąć Tobą. A Ty jak smuga deszczy płyniesz gdzie chcesz i jak chcesz dając życie glebie, na której dzieje się cud istnienia. Jak tęcza zachwycasz swą delikatnością i kolorytem w świecie popadającym w nieustanną szarość. Nic tak nie dotyka jak siła Twoja.

Każdy z nas jest tu potrzebny. Każdy kto czyta słowa, pisze je, maluje obrazem, sznurem czy tańcem. Każde ciało, schronienie w podróży duszy naszej erotycznie unosi nas z lekkim powabem, tak by istnienie nasze na zawsze było zapamiętane.
Dotykajmy zatem czułością dłoni i pocałunkiem tańca. Dotykajmy istoty osamotnione, niespełnione. Dotykajmy, my – Anioły Pięknej Miłości, istot, którym się wydaje, że nie ma nas. Kochajmy się z wiatrem marzeń, rozpalajmy namiętności by istoty te zapragnęły istnieć w naszym uroczym świecie. Czyńmy piękno bez końca.

25 lipca 2009

Confession

Mówienie o Bogu czy seksie tak samo jest delikatne. Tak samo wymaga czułości, prawdy i odwagi. Wstydem jest religijność i wstydem seksualność. A obydwie sfery tak niesamowicie są człowiekowi bliskie. Każdy z nas ma pragnienie ciała i ducha, bliskości i zrozumienia, akceptacji i pełni. Tak bardzo pragniemy, że skupiamy się na tych ukrytych pragnieniach niesamowicie mocno, aż tak, że nie dostrzegamy potrzeb innych ludzi. Zaczynamy swoją przestrzenią ogarniać świat cały, nie taki jakim on jest, ale taki jakim my byśmy chcieli żeby był. I na tym etapie marzeń się najczęściej zatrzymujemy. Nie stawiamy kroku dalej, w stronę realizacji, upiększania własnego świata tylko porównujemy to co w marzeniach z tym co realne. Rzeczywistość zawsze przegrywa.
I zaczyna się kroczenie po omacku, z zamkniętymi oczyma, skrępowanymi dłońmi w poszukiwaniu świata, który istnieje we śnie. A świat realny to nierówny chodnik, cellulit, praca, znudzenie, praca, smutki, praca, odpowiedzialność. I jak tu dotrzeć do szczęścia? Okazuje się bowiem, że nic nie jest idealne, jak w marzeniu... Kobieta, która wydawała się być wulkanem miłosnych uniesień okazuje się być jedynie rozkapryszoną sknerą, mężczyzna, który ujmował romantyzmem - nieodpowiedzialnym bachorem. A o miłości ludzie mówią, że jest ślepa. Mówią tak bo nie chcą dostrzec prawdy o sobie samych. Nie jest przecież wygodne przyznanie się, że dostrzegaliśmy to co chcieliśmy widzieć, a nie to co było prawdą. Wolimy oczerniać umiłowanego niegdyś partnera niż przyznać się, że nie potrafimy prawdziwie wybaczać, kochać i że stawiamy rzeczywistości tak wysokie oczekiwania by stała się ona odbiciem naszych marzeń. Co zawsze jest przecież zdane na porażkę. Wolimy kogoś obarczyć winą za brak iskry w naszym oku, za smutek i gorycz w sercu niż przyznać się do tego, że jak kapryśne dzieci wciąż nie potrafimy cieszyć się tym życiem jakie mamy i jakie samodzielnie tworzymy. Rozleniwieni chcemy aby świat wokół nas zmieniał się i spełniał nasze zachcianki. Zapominamy jednak, że od tego wylegiwania się na szezlongu marzeń rośnie nasz umysłowy i duchowy cellulit, pruchnica dopada zęby młodzieńczego zapału, a reumatyzm strzyka w każdym dniu, który mógłby być pieknym obrazem, a staje się jedynie przygnębiającą wegetacją.

Zaczęłam od Boga i seksu, a dobrnęłam do nieumiejętności życia. Czyż to może mieć związek? Czy można uczyć się życia? Czy można uczyć się szczęścia? Jeśli w ogóle można założyć, że człowiek ma prawo byc szczęśliwym, nie każdy bowiem ma odwagę uczynić takie założenie. Czy miłość ciał może mieć głębię i być drogą do osiągania szczęścia czy koniecznie musi być wyuzdaniem pozbawionym finezji czyli pornografią, która staje się tematem tabu? A przecież mówimy o ciele, o jego kształcie, zapachu, dotyku, pięknie, o czymś co jest nam jednoznacznie przyporządkowane. I właśnie to ciało, z którym jesteśmy dzień w dzień może się stać naszym sprzymierzeńcem lub wrogiem.
A Bóg? Boga Polacy wstydzą się jak jakiejś okropnej choroby, zupełnie jakbyśmy wszyscy na czole mieli wypisaną "zaściankowość", która nie wiedzieć jak sie pojawiła i o co w niej właściwie chodzi, ale jest w nas, my się jej wstydzimy, wypieramy, walczymy z nią jak lwy bo coś nam w niej nie odpowiada. Jak wieczne dzieci komunizmu mamy wpisane w naszą społeczną strukturę, że Bóg nie istnieje, jest czymś co należy wyprzeć, wyśmiać i się od Niego uwolnić. Bo choć tak wiele czerpiemy z przysłowiowego zachodu, to jednak religijność Amerykanów czy narodowa duma Francuzów nie są cechami, które chcemy zaaplikować do naszego życia. Narodowe kompleksy powodują, że wypieramy sami z siebie fakt, że warto nas znać, zatrudniać, z nami współpracować, że jesteśmy dobrymi, kreatywnymi ludźmi, wspaniałymi kochankami i niebanalnymi osobami, które wciąż dokonują refleksji nad sobą, modlą się w intencji własnej i innych ludzi, posyłając tym samym dobrą energię do wszechświata.

Lubię gdy ludzie są szczęśliwi, gdy wykorzystując talenty jakie w nich drzemią zasiewają wokół barwny blask radości i piękna. Lubię gdy muzycy, lingwiści, murarze i wszyscy, których dane mi poznać są na swoim miejscu, wykonują działania, które właśnie dla nich są prostą drogą do osiągania stanu szczęścia. Lubię to bo właśnie gdy idziemy drogą dla nas prawdziwą i dobrą - nabieramy pewności, że jesteśmy tu i teraz potrzebni, że tu nas chcą i że my się tu dobrze ze sobą czujemy. Lubię dostrzegać błysk w oku gdy nieskrępowani sztucznymi konwenansami dokonujemy świadomych wyborów, które mają uczyć dobro w naszym, rzeczywistym świecie. Bo dobro jak i smutek - rozprzestrzenia się wszędzie wokół, dając kolejne owoce. Lubię gdy ludzie bez wyceniania własnej wartości są z nią zespoleni jak z własnym ciałem i tym sposobem przyciągają podobne sobie jednostki po to by potem tworzyć wspólne projekty, snuć plany, spędzać radośnie czas. Lubię gdy ludzie świadomie pracują na swoje szczęście. Każda bowiem istota, która emanuje szczęściem - jest jak niezastąpiony skarb, źródło, jest jak księga pełna informacji. Jest jak skała konsekwencji i finezji, odpowiedzialności i czułości, jest pięknem barw jakie istnieją na świecie. Jest tęczą - która by istnieć potrzebuje radości słońca i smutku deszczowych łez.

23 lipca 2009

Spotkanie

Moje z Tobą spotkanie dzieje się właśnie w tej chwili, w której jestem pisząc tu, a Ty jesteś czytając. Daję Tobie moje myśli tak jak i Ty się ze mną dzielisz własnymi myślami. Nie tłoczymy się tutaj. Każdy ma swój czas na wysłanie wrażeń. Gdzie one jednak płyną? Jak je odnajdujemy? Jak je poznajemy? Ileż myśli pływa gdzieś w przestrzeni, a my nie wiemy o ich istnieniu?

Spotkanie moje z Tobą przy kawie, słowie, tańcu, rozpaczy, radości są niezastąpione. Ty jesteś niezastapiony w moim życiu, a ja w Twoim. Spotkanie nasze nieprzypadkowe zawsze jest darem. A dary są różne. Czasem to radość i inspiracja, czasem smutek i walka. Zawsze jednak gdy dzieją się prawdziwie - są darem.

Spotkanie nasze jest egzaminem i marzeniem. Jest lustrzanym odbiciem, w którym możemy się przeglądać i jest sprawdzeniem kim obecnie jesteśmy. Czasem smutkiem i pragnieniem, czasem tęsknotą i intelektem, a czasem radością i inteligencją. Bywamy różnymi odbiciami. Oby tak było. Oby odbicie było informacją i inspiracją.

Spotkanie moje z Tobą tu i teraz jest już zaczynem kolejnej przemiany. Czytając moje słowa stawiasz minimum dwa kroki, ważne kroki, pierwszy jest taki, że w ogole tu wszedłeś, drugi jest taki, że czytasz. Konsekwencje Twoich kroków należą do Ciebie, tak jak ja ponoszę konsekwencje tego, że w 2006 roku zaczęłam pisać bloga.

Spotkanie nasze może być zagadaniem lub wysłuchaniem, może być wymianą lub przepychanką, są różne wersje spotkań. Nie wszsytkie lubimy, niektórym jednak się poddajemy ze względu na konwenanse. Ja pragnę by moje spotkanie z Toba było zawsze i tylko świadomym wyborem podjętym w wolności. Nie widzę powodu by walczyć, widzę natomiast wiele powodów, dla których warto się sobą dzielić.

Spotkaliśmy się w taki czy inny sposób. Poznajemy się wciąż bo nie osiągniemy pewnie stanu, w którym będzie nam dane powiedzieć, że się wzajemnie już znamy. O to właśnie chodzi - by nie stać w miejscu. Spotkaliśmy się zatem po to aby być, nawet jeśli to trwa zaledwie chwilę. Co z tej istoty spotkania wyniesiemy - nie wiem. Każde z nas pewnie coś innego. Ale spotkajmy się. Tu i teraz się spotkajmy i zachowajmy swoje piękno, urok i wolność.

20 lipca 2009

Czy to jest potrzebne?

Czy pisanie jest potrzebne? Nazywanie uczuć, emocji czy daje cokolwiek człowiekowi? Czy fakt, że pomimo wieku wciąż jesteś czymś zaskoczony - nie jest jednym z główniejszych powodów, dla których warto żyć? Czyż piękno słońca, słowa, deszczu, ciała, zmysłów, milczenia nie są klejnotami największego skarbu, w jakiego posiadanie może wejść człowiek?

Zakochujesz się bo dostałeś dar kochania, miłowania. Zakochujesz się bo pragniesz dawać szczęście osobie, która jest dla Ciebie darem największym - nawet jeśli nie odwzajemnia Twojego uczucia. Pragniesz bo masz w sobie wulkan siły, emocji, potrzeby istnienia. Pragnieniem oblewasz każdy skrawek daru jaki otrzymujesz.

Czy warto tego być świadomym?
Czy warto mieć serce i poddawać się uczuciu?
Warto pokochać wiedząc, że historia ta jak każda inna może mieć swój kres?
Co daje Ci płomień życia, życia miłującego?
Potrafisz kochać nie otrzymując nic w zamian?
Potrafisz wybaczyć otrzymując niedoskonałość?
Potrafisz usiąść w swoim smutku, tak by w każdym oddechu rozpoznać szmer przeszłości? Szmer słów jakie słyszałeś lecz nie zawsze słuchałeś? Potrafisz zamknąć oczy po to by spojrzeć tylko w siebie? Po to by siebie zacząć rozumieć, miłować, akceptować by zadać sobie pytania czemu jestem tym kim jestem? Czy tym kimś właśnie chcę być?

Czy warto otwierać serce wiedząc, że zostanie ono zranione?
Czy warto żyć po to by nie być zranionym?
Jaki jest sens Twojego życia? By żyć pięknie czy by nie być zranionym?
Warto udawać, że rany są czymś czego można uniknąć? Warto żyć unikiem?

Czy warto zadawać pytania? Wieczorami spoglądać na gwiazdy, skupiać w sobie ciszę najbliższego świata tak by w tej ciszy odnaleźć własne myśli?

Lubię zasypiać w ramionach dobra, ciepła, bezpieczeństwa i budzić się w ramionach miłości, poranka, zapachu świeżości. Lubię spoglądać na gwiazdy i wsłuchiwać się w myśli własne i niewłasne. Lubię otaczać się spojrzeniem dobrym, łagodnym, mądrym. Wtedy właśnie na nowo poznaję kim się staję. Bo nigdy przecieć paradoksalnie nie "jestem". Stawanie się z dnia na dzień kimś kto czuje, myśli, doświadcza jest impoującym zadaniem. Jest chwilą, w której bezwzględnie los powierza mi moje życie i każe decydować co dalej. Bezwzględność świata jest ogromna. Bezwzględność świata i wolność jaką nade mną roztacza nie ma kresu. Tu właśnie zaczyna się i kończy moja historia - w chwili, która się staje.

19 lipca 2009

Jesteś Aniołem

Aniołem jesteś bo pomoc mi niesiesz. Aniołem bo dzięki Twojej ułomności staję się lepsza. Aniołem bo szlif mi zadajesz jak codzienną pracę domową. Aniołem jesteś bo któż inny kochać nauczy mnie lepiej niż Ty? A miłość to rzecz wielka. Słabości i siły wymaga, umierania na rzecz umiłowanego stworzenia. Anioł jedynie uczyć takiej miłości potrafi.
Bóg Dobry dał mi Ciebie - Anioła. Skądkolwiek jesteś, kimkolwiek się stajesz, z dnia na dzień istnienie Twoje uczy mnie miłości. Każdy Twój grymas, każda rozpacz, niezadowolenie i egoizm są dla mnie klasą miłości stosowanej. A szkoła ta z dnia na dzień się toczy. Trwa bez względu na wiek, na czas, na okoliczności. \

Aniele Boży, Stróżu mój, Twoje szepty miłosne, Twoje erotyczne podmuchy są miodem miłości mojej. Słowo, gest, cisza i telefonu brak miłuję bo w tej miłości właśnie wzrasta mój świat pokorny. Staję się człowiekiem anielskim. Staję się istnieniem bezsprzecznym, czułym i trwałym. Niezapomnianym.
Egoizm Twój anielski mnie jak płomień parzy, potrzebny on mi jest jednak by płomień mój wiekszym mógł się stawać i Twój pochłaniać. Zazdrość Twoja anielska co wolność duszy odbiera darem jest dla mnie w każdej chwili gdy staje się dla mnie nauką wolności mimo wszystko.

Szaleństwo!
Szaleństwo mnie ogarnia gdy spoglądam w oczy Twoje. Szaleńcze Twe spojrzenie okala mnie dreszczem i ciszą i pragnieniem kochania bez końca. Świat mój anielskim się staje zawsze gdy jesteś blisko, daleko, jesteś. Świat mój przebaczenia Ciebie uczy bo i ja Twoim Aniołem się staję. Przebaczenia bez warunków, granic i rozpaczy. Przebaczenie, którego sila większa jest ponad przemoc, zdradę i zadrę na sercu niedoskonałością wyrytą. Szaleńcza ta miłość niewzajemna uczy kochania przy drodze, nad rzeką, w więzieniu Twoich nieistniejących, wyimaginowanych problemów. Szaleństwo!

18 lipca 2009

Ciało

Jesteś ciałem. Ciało Twoje jest właśnie takie jakie jest. Lekko pomarszczone. Lekko piękne. Lekko nieidealne. Lekko zadbane. Lekko zaistniałe.
Ciało Twoje bezwstydne pięknie się uśmiecha do świata. Twoje ciało czyni cuda gdy miłości pragnie. Ciało Twoje w rozkwicie jest gdy przyobleka się w dobro.

Tak wielką wartość ma ciało. Smukłe, pulchne, ciche, szumne, błędne, roztańczone. Dotrzymujesz mu kroku czy każesz popadać w rozpacze? Radujesz się z nim jego istnieniem czy nakładasz na nie sankcje? Czym dla Ciebie jest ciało Twoje? Radością czy wyrzeczeniem?

Ciało - zwierciadło marzeń sennych.

17 lipca 2009

Tańcz miłosnym krokiem

Zaszeptanie, zasłuchaie, tańcem ciała miłowanie. Teraz tu pląsy dobiegają gwiazd na niebie. Niewieście twarze radują się a mężowie zapachami je owiewają, by potem ogarnąć je swoim uwielbieniem. Roztańczone, falujące ciała kobiet opiewają rozkosz i piękno miłości. Cudem staje się ich spotkanie. Gdy ona i on w oczy spoglądając pragną istnienia wspólnego choćby w tę jedną chwilę, którą los im powierzył w opiekę.

A spotkań wiele i niewiele na ziemi się dzieje. Spotkaniom anioły towarzyszą, doglądając by twarze kochanków zawsze uśmiechem tliły się, jasno, jak słońca promienie. Doglądają by bólu nie było i wolność kompletna docierała do najmniejszej skry istnienia dusz i ciał. I aby ta chwila, która się staje była chwilą majętną w doznania metafizyczne.

Tańcz, Tańcz i nie unikaj tańca miłości.

16 lipca 2009

Spacer - słów kilka na szybko

Nadeszły długie, jesienne wieczory. Polska w tym czasie potrafi zaskoczyć. Złote liście i słoneczne blaski jesieni pląsają jak wytworni tancerze ze smutnymi kroplami szarego deszczu. Ona szła przed siebie, szła na spacer. Pies kroczył przy niej jak zawsze. Było późno. Nawet nie wie kiedy się zaczęło ściemniać. Zwyczajnie szła i myślała.

Jej świat bez przedmiotów, klejnotów, bez setek par butów i ton różnego rodzaju pudrów wymagał od niej tego by była silna i jednoznaczna. Sama dokonała wyboru. Sama tak właśnie chciała żyć. Przekornie. Po swojemu. Niezależnie od poniesionych kosztów.

Nie zwracał na nią nikt uwagi. Nie byłą kobietą, na którą w mgnieniu oka się spogląda i w kolejnym mgnieniu już o niej marzy. Była zwyczajna.

Usłyszała szept spadających kropel deszczu. Zawiał wiatr. Pies już wyraźnie pokazał, że chce wracać do domu. Niebo pociemniało.

Szybkie kroki słychać było niemal tak samo jak równomiernie spadające, grube krople deszczu. Deszcz jednak stawał się coraz bardziej gęsty i dźwięk kroków stawał się coraz bardziej głuchy. Pobiegli.

Najpierw osuszyła psa, zdjęła mu smycz, wytarła łapy, potem zdjęła wierzchnie ubranie, włosy wytarła ręcznikiem i poszła przygotować gorącą herbatę. W międzyczasie odkręciła wodę do wanny, wlała doń olejek zapachowy i rozebrała się. Woda się zagotowała. Zrobiła herbatę, zostawiła ją w kuchni i weszła do wanny. Błogość gorącej, pachnącej kąpieli pozwolił jej oddać się wszelkim marzeniom i pragnieniom ciała i umysłu.

Przed snem wypiła herbatę, posłuchała muzyki i zasnęła.

Gdyby nie uciekła przed deszczem, ale schroniła się gdzieś, przeczekała by potem iść dalej poznałaby mężczyznę, który zawsze o tej samej porze siadał na ławce w parku, którą ona mijała. To był ostatni wieczór gdy on tam siadał. Robił to każdego dnia. Ona jednak, choć zawsze ostrożna, tak bardzo bała się świata, a może tak zwyczajnie już była w innej przestrzeni, że nie spoglądała kogo mija, obok kogo przechodzi. Nie dostrzegła mężczyzny.

Prawda

Prawdę trudno jest określić, zdefiniować. Jest to pewien byt, nad którym nie mamy kontroli. Subiektywizm występuje zawsze czy tego chcemy czy nie. Prawda, nasza prawda, jest jedynie efektem naszych doświadczeń, otwartości, wsłuchiwania się w siebie i w innych ludzi.
"Nie mam racji?" - powiadasz.
Poniekąd tak, bo jednocześnie wierzę, że jest prawda obiektywna, mam co do tego pełne wiarę i przekonanie. Bo musi być jakiś punkt odniesienia. Niemniej do owej obiektywnej prawdy ja tu, w tym życiu dostępu nie mam, bo mam jej poszukiwać. Poszukiwanie owej prawdy jest dla mnie drogą, jest moim zadaniem, jest tym czym żyję. Poszukuję swojej prawdy czyli własnego miejsca na świecie. Poszukuję kontaktu z osobami, które pozwalają mi doświadczać nowych doznań, stymulując mój rozwój i dając wolność. Odnajdywanie osób nie jest przecież przypadkowe, jest świadomym lub podświadomym wyborem, odpowiedzią na nas samych. W ten sposób dobieramy sobie partnerów, współpracowników, przyjaciół, w ten sposób współtworzymy swoją osobowość.

Prawdę każdy ma. Własną prawdę, z którą się budzi każdego dnia. Nasze lęki, niemoc, siła, lenistwo, pracoholizm, przekonania, wierzenia, zasady - to i wiele innych elementów są składowymi naszej prawdy. To jak się wzajemnie odbieramy, jakie mamy opinie, jaki obraz drugiego człowieka tworzymy w głowie nie jest jednoznaczne z tym kim ten człowiek naprawdę jest. Dla nas jest jedynie naszym obrazem.

Niezależnie jednak od wszelkich okoliczności czy jestem wierna swojej prawdzie? Jestem wierna czy za swoja ogromną zaletę uważam umiejętność dopasowania się do okoliczności? Jeśli jestem wierna, prawdopodobnie moja prawda będzie wzrastać wraz z pojawieniem się nowych doświadczeń, jeśli jednak dostrajam się do prawdy innych ludzi - to też jest moją prawdą. I to właśnie z nią mam kroczyć dalej i każdego dnia współpracować.

Aby moja prawda była miłością i przebaczeniem.

6 lipca 2009

róża istnień

Siedzi na parapecie i wpatruje się w życie. Ciepłe dotyki słów anioła okalają ją z każdej miary. W oddali księżyc. Błogozaspany pan w szarogranatowej poświacie. Właściwie pewnie nie wie nawet, że mu się przygląda ona. A ona wypatruje zaspanych oczu, grymasu przebudzenia, świeżości nocy. Z daleka lub bliska, kto raczy to wiedzieć dobiegają jakieś dźwięki. Ktoś roztacza nocny taniec godowy, ktoś wpatrując się z lekka w partnerkę popija wino w towarzystwie rozbierając ją do naga. Ze wzajemnością dzieją się te gesty, nawet gdy przyzwoitość pomyka gdzieś w umysłach. Kto wie z resztą kim są te niepołączone jeszcze anioły?
Nuty zakochanych zapachów roztaczają się w blasku tańca. Ona tańczy. Nago tańczy. Tańczy jak zawsze. Nikt nie widzi. Ktoś zagląda. Nie może, za wysoko, nie widać nic.

Talent. Artyzm. Inteligencja. Cholera jasna, męczarnia!

On świeci. Oni się zadręczają. Ona gdzieś na parapecie. Oni knują. Oni pożądają. Ona pisze. Ona słucha. Oni mówią. Oni się cieszą. Czy się radują? Ona nie widzi. Oni sprzątają. Żyją.

Szczek, pęd, brzęk. Samochody, czyjeś głosy, płacz, śmiech, muzyka. Dźwięki. Dźwięki. Pełnia dźwięków. Życie. Życie utkane łzami i tęczami, dźwiękami i słowami, ustami i wargami, miłością i pragnieniami. Życie urokliwe. Życie nieetyczne. Życie czarujące.

Szukania trzeba, żeby cokolwiek powiedzieć, bo jak tu inaczej istnieć? Zasady... Wciąż pojawiają się zasady jak zamiatane śmieci. Pojawiają się i wciąż je trzeba weryfikować. Nie można zasnąć bez szukania kolejnego dnia, choć dziś wciąż istnieje. Jeśli smutek i przerażenie dotyka - zapytaj dlaczego? Dlaczego nie umiesz ich, nie chcesz przyjąć, dlaczego traktujesz jak coś złego. Ta chwila kres swój mieć będzie. A kiedy się zakońćzy - znowu będziesz musiał postawić krok. Kolejny krok. Bo ziemia się toczy, Ty więc po niej kroczysz.

Życie. Barwny świat Aniołów, które szepczą nam do serc. Cicho tak niesłychanie, że ledwie słychać. Serca oszukiwane rozumem nie doceniają wartości anioła. Serce przestało istnieć. Serce. Jego nam jedynie trzeba. Ono na wygnaniu.

Pragniesz miłości. Pragniesz wtulić się w bezpieczne ramiona i kochać i wiedzieć, że jesteś. Pragniesz widzieć uśmiech na twarzy przechodnia, na twarzy tego kto dzwoni do Ciebie tylko po to, żeby powiedzieć "Siemasz". Pragniesz wierzyć, że miłość jest i nic jej nie pokona. Tak bardzo pragniesz, że gdy serce utkane z róż ranę otrzyma - Ty już żyć nie potrafisz. Twoje życie pragnie się toczyć lecz Ty siły mu odbierasz. Nie zabijaj swego serca! Daj mu czego pragnie!. Daj mu siłę i niemoc, daj paranoję i błogość, daj tę miłość, którą tylko w sobie znajdziesz, bo tam właśnie - w sobie - znajdziesz najpiękniejsze skarby swojego istnienia!. Daj szansę sercu byś i Ty zapragnął miłować. TY WIESZ, ŻE MIŁOŚĆ ISTNIEJE. Ty boisz się być zraniony, odrzucony, zdradzony. Ty stawiasz miłości warunki, a ona jak róża usycha bez słońca.

Nagość

Jestem wolnością czy zniewoleniem, świadomością czy jej brakiem, tańcem czy żałobą? Kim jestem? Jaki jest sens mojego bycia tu i teraz, akurat w takim a nie innym świecie? Co mam przyjąć od świata by umieć dobrze temu światu służyć. Jak mam przyjmować to co jest mi darowane, by rozkoszować się owym darem? Jakie dary przyjmować by więcej z nich wynikało pożytku niż udręki? Jak pojmować ludzkie niedoskonałości, pragnienia, ograniczenia?
Kim jestem?

Poszukiwanie drogi jest niemal udręką, jest jednoczesnym pragnieniem ujrzenia finału i pragnieniem przebycia drogi. To jednoczesne pożądanie tego by pragnienia doświadczać i by posiąść przedmiot pożądania. Nieustanna walka pomiędzy posiadaniem i byciem, ideą a rzeczywistością, bunt przeciw temu, że świat nie jest idealnie piękny. Odrzucenie nieidealnego świata tęskniąc za jego idealnym stanem. Odrzucenie siebie samego bez darowania szansy. Poczucie bezsensu bo przecież ideał jest celem nieosiągalnym.

Piękno serca i umysłu jest tak wielkie, że nie sposób go opisać. Piękno, którego moża być wielbicielem, orędownikiem, które można pielęgnować, ofiarować. Piękno prawdy. Piękno smutku i przerażenia, samotności i poszukiwania, pokory, której zadaniem jest ukazać nowe możliwości, oddania i zaufania, wreszcie bezpieczeństwa, które jest podstawą wszytskiego. Piękno istnienia.

A gdyby tak przyoblec się w nagość. W oczy głęboko spojrzeć, dotknąć skóry tak zupełnie zwyczajnie, bez oceny, bez szacunku, bez pobudzenia. Gdyby tak spoglądając wzajemnie w oczy milczeć czas jakiś po to by po kilku chwilach nie zagadując życia - powiedzieć kim się naprawdę jest z absolutną pewnością, że się zostanie przyjętym i zaakceptowanym. Być kim się jest i przyjmować to.

Życzę Ci bezpiecznej nagości

3 lipca 2009

Mam prawo miłować

Mam prawo.
Mam prawo żyć szczęśliwie, nieszczęśliwie.
Mam prawo kochać i nienawidzić.
Mam prawo sterczeć bezczynnie z goryczą w oczach i upajać się pięknem świata.
Mam prawo przebaczać i mścić się.
Mam prawo być i posiadać.
Mam prawo do wszystkiego.
Prawo ponad człowieka. Prawo ponad wszechświat. Prawo ponad samego siebie.
Mam prawo.

Kojąca akceptacja i cisza. Szepty miłości, rozognione szczęściem oczy. Radość, której pełno. Twarze, które otrzymujesz w darze. Serca, które przyjmujesz obdarowując. Istnienie co jest w Tobie od zawsze - piękne, delikatne, zatroskane, pragnące.

To jest prawda o Twoim świecie - Twoje serce i umiejętność przebaczenia. To jest Twój świat, to są wojny, nierówności i przestępstwa, to są piękne wschody słońca i bezwarunkowa, ludzka dobroć, jakiej doświadczasz i jakiej inni doświadczają dzięki Tobie. To jest Twój świat. Takim go czynisz, takim go widzisz jakim sam jesteś.

Nie masz nic do stracenia. I tak staniesz się prochem. Czemu więc nie miłować??

2 lipca 2009

Serce

Jest taka przestrzeń, w której nie trzeba sie bać, nie trzeba uciekać ani szukać masek. Jest taka przestrzeń, w której można zawsze czuć się bezpiecznie, dobrze. Jest taka przestrzeń, w której miłość może być pracą, której się pragnie, przebaczenie stanem permanentnym, a czułość zwyczajnym elementem istnienia. Takie miejsce, w którym zawsze się jest bezpiecznym i potrzebnym.
Jest taka przestrzeń, w której czas jest jedynie umową, a pieniądz przedmiotem jak każdy inny przedmiot. Smutek, wrogość i walka są jedynie talentami, które można rozpoznać i rozwijać by świat stawał się piękniejszy.

Twoje serce jest komnatą pełną światła, piękna i miłości. Tam jest siła i niemoc jednocześnie. Tam jest świat cały. Góry, morza, smutki, radości, przeszkody, tam są choroby i namiętności, tam żyjesz w pełni. Tam właśnie Twój świat zaczyna się przemieniać. Wtedy! gdy sobie na to pozwolisz.

Twoje serce to przestrzeń, w której nic nie zginie, a wszystko przemieni się w piekno.