14 listopada 2009

Words are very unnecessary

Maluję sobie i myślę ponownie nad potrzebą. Na ile potrzeba jest czystym bytem, na ile wynikiem ludzkiej niedoskonałości. Potrzeba posiadania, miłości, akceptacji - wszystkie one z pewnego punktu widzenia są zupełnie naturalne. Czy jednak zawsze tak właśnie jest?
Kult rozumu czy miłości. Bogowie i boginie. Cóż oni i one nam pokazywali? Czemu w ogóle zaistnieli i kto jest ich kreatorem? Czemu jeden czy drugi kult w ogóle zaistniał?
Nie chcę tym razem dzielić się z Tobą wszelkim rozumowaniem jakie się we mnie dzieje, bo jak już napisałam - słowa są czasem zbyteczne - jednak chcę Ci pokazać inne spojrzenie, jakie mi przebiega w myślach. Mianowicie, że czasem potrzeba jest drugim efektem ludzkiej słabości. Nie zawsze bowiem jest tak, że dzielimy się naszą wiedzą bo chcemy się nią zwyczajnie podzielić... Czasem sami sobie wciąż udowadniamy, że jesteśmy coś warci. Nie zawsze także pomagamy bo mamy dobre serce ale na siłe chcemy czuć się potrzebni. Jakaż dzieje się nam jednak katastrofa gdy na naszą pełną szlachetności miłość nikt nie reaguje...

Potrzeba.
Czy ja jestem więźniem potrzeby?
Przedmiotu?
Smaku posiadania?
Wyzwolenia z posiadania?
....?
A Ty. Czy Ty jesteś więźniem swoich potrzeb? Potrafisz je nazwać? Określić? Znaleźć ich rzeczywiste źródło?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz